Przepraszam za moją długą nieobecność. Głównie wiązała się ona z brakiem czasu bo wiecie szkoła...ale teraz chcę to wszystko naprawić! Pomóżcie odbudować OP na nowo
Wasza Roksana :)
niedziela, 22 czerwca 2014
sobota, 10 maja 2014
Od Ateri CD historii Sasori'ego
Kiedy wilk lodu zakocha się... Polowa jego serca się odmrarza i jeśli jest odwzajemnienie to odmrarza sie całe. A jeśli bez odwzajemnosci to serce zostaje w połowie zamrożone i wilk ma cztery dni życia. Jest na to jedno lekarstwo... Prawdziwa miłość. Oraz wilk czuje niedosyt krwi a także walki.
- Sasori rozumiem cię. Ale to silniejsze ode mnie. Takwowc juz sie z Toba żegnam. Juz więcej sie nie zobaczymy...- Moje serce była w połowie odmrorzone wiec uczucia juz do mnie wróciły. Uroniłam łezkę a puzniej szybko płacząc pobiegłam do jaskini. Dobrze wiedziałam co mnie czeka... Oraz ze Sasori kocha inną. Niestety... Moje ostatnie c,tery dni... Schowała. Się w jaskini, zasnęłam. Obudziłam sie...
- Zostały mi trzy dni...- Powiedziałam płacząc. Zostałam w jaskini... Po kilku godzinach przyszedł Sasori.
(Sasori, zraniles Ateri. Przepraszam ze tyle błędów ale pisze na fonie.)
poniedziałek, 5 maja 2014
niedziela, 4 maja 2014
Od Minorri'ego do Pakashi
Narodził się piękny, słoneczny poranek. W sam raz na poranne polowanie stwierdziłem. Pobiegłem za tem na polane.. ujrzałem coś w krzakach pomyślałem, że może to być wielki, pyszny dzik. Skoczyłem w krzaczory..ale co to..Okazało się, że to Wódz plemienia Inków.
-Upss - od razu się wycofałem i uklękłem schylając głowę.
-Minorri! - wrzasnęła
- O wielki Wodzu ..Pakashi wybacz mi...- po czym szarmancko ucałował ją w łapę.
< Pakashi? ;3 >
-Upss - od razu się wycofałem i uklękłem schylając głowę.
-Minorri! - wrzasnęła
- O wielki Wodzu ..Pakashi wybacz mi...- po czym szarmancko ucałował ją w łapę.
< Pakashi? ;3 >
Od Aishy c.d historii Sasori'ego
Szliśmy tak jeszcze przez pewien czas. Podziwiałam gwieździste niebo na którym jasno świecił księżyc. Dróżka była doskonale oświetlona jego blaskiem. Tak samo z drzewami i inną roślinnością. Wszystko perfekcyjnie widziałam. Nagle poczułam na nosie krople wody. Zaczynało padać. Ale zanosiło się na jakąś ulewę...
-Kropi...-powiedziałam
-Moglibyśmy się gdzieś schować...-basior zaczął się rozglądać. Zaczęło padać coraz mocniej
-Niczego takiego nie widzę-w końcu zerwała się potężna ulewa a my dalej staliśmy tam jak jakieś ciołki
-Tam!-Sasori nagle wskazał łapą jakieś wgłębienie. Szybko wbiegliśmy do niego. Mimo to już i tak kapała z nas woda. Wytrzepałam się i poszłam w głąb jaskini...
-Gdzie idziesz?-spytał
-Zwiedzić... Choć-zachęciła go. Po chwili był już koło mnie...
(Sasori?)
-Kropi...-powiedziałam
-Moglibyśmy się gdzieś schować...-basior zaczął się rozglądać. Zaczęło padać coraz mocniej
-Niczego takiego nie widzę-w końcu zerwała się potężna ulewa a my dalej staliśmy tam jak jakieś ciołki
-Tam!-Sasori nagle wskazał łapą jakieś wgłębienie. Szybko wbiegliśmy do niego. Mimo to już i tak kapała z nas woda. Wytrzepałam się i poszłam w głąb jaskini...
-Gdzie idziesz?-spytał
-Zwiedzić... Choć-zachęciła go. Po chwili był już koło mnie...
(Sasori?)
sobota, 3 maja 2014
Od Sasori'ego c.d historii Aishy
Wsłuchałem się w głos towarzyszącej mi wadery. Czułem ja wszystkie moje zmysły i otoczenie wokół mnie zaczyna tańczyć. Jej głos był odprężający a zarazem imponujący. Kiedy piosenka się skończyła, nadal nie mogłem wyjść z podziwu.
-I jak?- Zapytała się nieśmiałym głosem
Spojrzałem wgłąb jej oczu. Słów mi zabrakło, rzadko mi się to zdarza.
-To było...-Zaciąłem się -Niesamowite- Skończyłem
-Dzięki- Uśmiechnęła się wadera
<Aisha? I'm sorry że tak mało...wena zamieniła się w nocne szaleństwo XD >
-I jak?- Zapytała się nieśmiałym głosem
Spojrzałem wgłąb jej oczu. Słów mi zabrakło, rzadko mi się to zdarza.
-To było...-Zaciąłem się -Niesamowite- Skończyłem
-Dzięki- Uśmiechnęła się wadera
<Aisha? I'm sorry że tak mało...wena zamieniła się w nocne szaleństwo XD >
Od Aishy c.d historii Sasori'ego
-Nawzajem, białasie...-zaśmiałam się pukając go lekko w ramię
-Czyli co? Z polowania nici?-zapytał uśmiechając się
-E tam... Jadłam już coś wcześniej. Poza tym nie zaszkodzi mi jeśli teraz nie zjem. A ty? Jadłeś coś?
-Też tam, jakiegoś królika...
-Widzisz...?-zaczęło się powoli ściemniać. Zza chmur zaczęły lekko świecić gwiazdy i księżyc. Przechadzaliśmy się wzdłuż rzeki...
-Sasori...?
-Tak?
-Masz jakieś zainteresowania? Wiesz... Poza marionetkami?
-Nie za bardzo... A dlaczego pytasz?
-Z czystej ciekawości...
-A ty? Co lubisz robić?
-Em... Polować, śpiewać...
-Śpiewasz?
-Tak...-przytaknęłam
-A mogłabyś...Wiesz... Coś zaśpiewać?-zapytał niepewnie
-Pewnie... Em... O! Już mam! Słuchaj:
(Sasori?)
-Czyli co? Z polowania nici?-zapytał uśmiechając się
-E tam... Jadłam już coś wcześniej. Poza tym nie zaszkodzi mi jeśli teraz nie zjem. A ty? Jadłeś coś?
-Też tam, jakiegoś królika...
-Widzisz...?-zaczęło się powoli ściemniać. Zza chmur zaczęły lekko świecić gwiazdy i księżyc. Przechadzaliśmy się wzdłuż rzeki...
-Sasori...?
-Tak?
-Masz jakieś zainteresowania? Wiesz... Poza marionetkami?
-Nie za bardzo... A dlaczego pytasz?
-Z czystej ciekawości...
-A ty? Co lubisz robić?
-Em... Polować, śpiewać...
-Śpiewasz?
-Tak...-przytaknęłam
-A mogłabyś...Wiesz... Coś zaśpiewać?-zapytał niepewnie
-Pewnie... Em... O! Już mam! Słuchaj:
(Sasori?)
Od Sasori'ego c.d historii Aishy
-co...to było?- Zapytałem się powstrzymując się od śmiechu
-Co ty w ogolę tam krzyczałeś?
-Że to nie niedźwiedź tylko niedźwiedzica- odparłem
-Ahaaa- Zaśmiała się Aisha -Nie masz serca zabijać tych małych misiów? To takie słodkie.
Zarumieniłem się lekko.
-Wiesz co Aisha?- Zacząłem drążyć temat
-hmmm?
-Ostatnimi dniami fajnie się bawiłem...naprawdę ci lubię- Sknociłem to lekko
<Aisha? Braaak weny -_- >
-Co ty w ogolę tam krzyczałeś?
-Że to nie niedźwiedź tylko niedźwiedzica- odparłem
-Ahaaa- Zaśmiała się Aisha -Nie masz serca zabijać tych małych misiów? To takie słodkie.
Zarumieniłem się lekko.
-Wiesz co Aisha?- Zacząłem drążyć temat
-hmmm?
-Ostatnimi dniami fajnie się bawiłem...naprawdę ci lubię- Sknociłem to lekko
<Aisha? Braaak weny -_- >
Od Aishy c.d historii Sasori'ego
Usłyszałam cichy głos Sasori'ego
-Co?-zapytałam odwracając łeb lecz się nie zatrzymała. Biegłam dalej. Zderzyłam się z czymś miękkim i ciepłym. Podniosłam wzrok. Był to niedźwiedź...
-Świetnie...-wyszeptałam. Zwierzę zawarczało i o pokazało kły. Szybko poderwała się na równe nogi i zaczęłam czym prędzej biec
-Uciekaj!-krzyknęłam. Oboje biegliśmy przez gęste zarośla by niedźwiedź nie mógł się przez nie przedostać. Udało się. Po kilkunastu minutach było już po wszystkim. Padliśmy na ziemię i zaczęliśmy się głośno śmiać...
(Sasori?)
-Co?-zapytałam odwracając łeb lecz się nie zatrzymała. Biegłam dalej. Zderzyłam się z czymś miękkim i ciepłym. Podniosłam wzrok. Był to niedźwiedź...
-Świetnie...-wyszeptałam. Zwierzę zawarczało i o pokazało kły. Szybko poderwała się na równe nogi i zaczęłam czym prędzej biec
-Uciekaj!-krzyknęłam. Oboje biegliśmy przez gęste zarośla by niedźwiedź nie mógł się przez nie przedostać. Udało się. Po kilkunastu minutach było już po wszystkim. Padliśmy na ziemię i zaczęliśmy się głośno śmiać...
(Sasori?)
Od Sasori'ego c.d historii Ateri
-Sasori... Bo ja muszę ci coś powiedzieć... Ja się w tobie zakochałam...- te słowa krążyły w moich myślach bez przerwy. Stałem tak pewnie z lekko głupkowatą miną, nie mogłem dobrać niczego w słowa by miało to jakiś sens.
-Wszystko gra? Wiem że to trochę za szybko ale...-Przerwałem jej w tym momencie
-Przepraszam za moje zachowanie, to lekkie zaskoczenie, dopiero co..- Przerwano mi
-Tak wiem...dopiero co cię poznałam ale to silniejsze ode mnie, ty tego nigdy nie czułeś?- Zapytała się
-No właściwie to- Zarumieniłem się lekko
-Czyli już kogoś masz na oku...-Lekko zesmutniała wadera
-Nie żeby co ale możemy zostać przyjaciółmi- Zaproponowałem...wiedziałem że to lekko głupie, lecz nie chciałem zrywać kontaktu z nią.
<Ateri? Wybacz ;/ >
-Wszystko gra? Wiem że to trochę za szybko ale...-Przerwałem jej w tym momencie
-Przepraszam za moje zachowanie, to lekkie zaskoczenie, dopiero co..- Przerwano mi
-Tak wiem...dopiero co cię poznałam ale to silniejsze ode mnie, ty tego nigdy nie czułeś?- Zapytała się
-No właściwie to- Zarumieniłem się lekko
-Czyli już kogoś masz na oku...-Lekko zesmutniała wadera
-Nie żeby co ale możemy zostać przyjaciółmi- Zaproponowałem...wiedziałem że to lekko głupie, lecz nie chciałem zrywać kontaktu z nią.
<Ateri? Wybacz ;/ >
od Cyndieusa cd Pakshi
Chodziłem po terenach mojej watahy.
- Hej ty! Kim jesteś?- Usłyszałem za sobą głos.
- Cyndieus... Wódz Plemienia Eskimosów... A ty?
- Pakshi... Wódz Plemienia Inków...
- Miło mi Cię poznać...- Uśmiechnąłem się i poszedłem dalej...
- Poczekaj!- Krzyknęła i po chwili zjawiła się koło mnie.
- Co jest?
(Pakshi?? Sorry, że tak długo nie zauważyłam :3 )
piątek, 2 maja 2014
Uwaga
W ostatnich dniach mam małe problemy w kwestii internetu, laptopa itp. Dlatego chciała bym zgłosić moją nieobecność aż do odwołania...mażecie wysyłać mi opowiadania, formy lecz ja nie mogę zbytnio odpisywać. Wchodzę na chwile by wszystko załatwić, odpisać na wiadomości i wstawić na blogi. Bardzo was przepraszam za to.
~~Wódz plemienia Sauków i Lisów Sasori
wtorek, 29 kwietnia 2014
od Cyndieusa cd Taravii
- Wpadasz na mnie i jeszcze ja mam uważać?
- A jak...
- Heh...
- Ha Ha!- Zaśmiała się...- Bardzo śmieszne...
- Masz watahę?
- Nie... Szukam miejsca dla mnie...
- To zapraszam...
- Ty jesteś...
- Cyndieus... Wódz Plemienia Eskimosów... Dołączasz?
<Taravii? Sry, że tak długo, ale nie mam kiedy ;-;>
- A jak...
- Heh...
- Ha Ha!- Zaśmiała się...- Bardzo śmieszne...
- Masz watahę?
- Nie... Szukam miejsca dla mnie...
- To zapraszam...
- Ty jesteś...
- Cyndieus... Wódz Plemienia Eskimosów... Dołączasz?
<Taravii? Sry, że tak długo, ale nie mam kiedy ;-;>
Od Sasori'ego c.d historii Aishy
Przy patrzyłem się nieco niedźwiedziowy. Oszacowałem jego wiek, wage oraz inne za chamowałomoje oko był dość silnny, lecz coś mnie chamowało.
-gotowa? - zapytałem
-zawsze i wszędzie-odparła szykując soę na mój sygnał
-JUŻ! - wydałem polecenie i oboje ruszyliśmy na miśka.
Szubko pokonaliśmy odległość 300 metrów. Nagle coś wyskoczyło z krzaków, były to dwa młode kobiety niedźwiadki. Szybko zachamowałem.
-Stój!-krzyknąłem czym prendzej - to niedźwiedzica!
Aisha biegła dalek, nie słyszała chba tego.
<Aisha? >
-gotowa? - zapytałem
-zawsze i wszędzie-odparła szykując soę na mój sygnał
-JUŻ! - wydałem polecenie i oboje ruszyliśmy na miśka.
Szubko pokonaliśmy odległość 300 metrów. Nagle coś wyskoczyło z krzaków, były to dwa młode kobiety niedźwiadki. Szybko zachamowałem.
-Stój!-krzyknąłem czym prendzej - to niedźwiedzica!
Aisha biegła dalek, nie słyszała chba tego.
<Aisha? >
niedziela, 27 kwietnia 2014
Od Ateri CD Sasoriego
-Widzę ze trochę ci zimno... Przepraszam... Nie pomyślałam o tym.
(Zeszliśmy na dół)
-Sasori... Bo ja muszę ci coś powiedzieć... Ja się w tobie zakochałam...
(Sasori? Co ty na to?)
(Zeszliśmy na dół)
-Sasori... Bo ja muszę ci coś powiedzieć... Ja się w tobie zakochałam...
(Sasori? Co ty na to?)
Od Aishy c.d historii Sasori'ego
-Nie można by temu jakoś zapobiec?-zapytałam
-Na przykład...?
-Nie wiem... zbudowanie jakiejś zapory lub coś w tym stylu...
-Niedźwiedź jest za silny. Jedne machnięcie łapą i po sprawie...
-Rozumiem...To co...? Atakujemy?
-A chcesz?
-Mogę spróbować...
-Nie atakowałaś wcześniej niedźwiedzia?
-Wiesz... Raczej na poprzednich terenach na których żyłam i mieszkałam nie było za nadto zwierząt... Głównie małe króliki. Niedźwiedzi tam nie było...
-Próbujemy?
-Pewnie...-powiedziałam przygotowując się do ataku...
(Sasori...?)
-Na przykład...?
-Nie wiem... zbudowanie jakiejś zapory lub coś w tym stylu...
-Niedźwiedź jest za silny. Jedne machnięcie łapą i po sprawie...
-Rozumiem...To co...? Atakujemy?
-A chcesz?
-Mogę spróbować...
-Nie atakowałaś wcześniej niedźwiedzia?
-Wiesz... Raczej na poprzednich terenach na których żyłam i mieszkałam nie było za nadto zwierząt... Głównie małe króliki. Niedźwiedzi tam nie było...
-Próbujemy?
-Pewnie...-powiedziałam przygotowując się do ataku...
(Sasori...?)
Od Sasori'ego c.d historii Ateri
Wyjrzałem zza lodową barierkę. Widać było cudną polanę na której polowałem niemal codziennie. Nie wiedziałem że jest tam aż tak pięknie. Zaniemówiłem przez chwilę.
-Pięknie tu co nie?- Odezwała się Ateri
-No a jak- Odparłem pełen zachwytu, mimo że było mi dość zimno.
<Ateri? Brak pomysłów :/ >
-Pięknie tu co nie?- Odezwała się Ateri
-No a jak- Odparłem pełen zachwytu, mimo że było mi dość zimno.
<Ateri? Brak pomysłów :/ >
Od Sasori'ego c.d historii Aishy
-M-Misio?-Zadrżał głos Aishy
-A nie pasuje misio?- Zapytałem -Moja strategia i twój refleks razem wszystko załatwią-Zachęciłem nieco
Lekko się spięła. Może lekko przesadziłem z tym celem, ale jest on dla nas nie małym zagrożeniem. Zabija naszą zwierzynę, kradnie łupy i grasuje w wioskach.
-Skoro się boisz to spoko. I tak będę musiał nim zająć zanim komuś coś zrobi- Powiedziałem z poważniejszym głosem.
-Czemu chcesz go zlikwidować?-Ciągnęła temat wadera
-Niedźwiedzie strasznie nam utrudniają tu życie. Płoszą i zabijają nasze zwierzęta łowne, kradną pożywienie i wchodzą na teren wioski, jest to dość niebezpieczne- Wytłumaczyłem
Wadera przekręciła głowę. Troszkę śmiesznie to wyglądało, dlatego się uśmiechnąłem.
<Aisha? Misio....XD >
-A nie pasuje misio?- Zapytałem -Moja strategia i twój refleks razem wszystko załatwią-Zachęciłem nieco
Lekko się spięła. Może lekko przesadziłem z tym celem, ale jest on dla nas nie małym zagrożeniem. Zabija naszą zwierzynę, kradnie łupy i grasuje w wioskach.
-Skoro się boisz to spoko. I tak będę musiał nim zająć zanim komuś coś zrobi- Powiedziałem z poważniejszym głosem.
-Czemu chcesz go zlikwidować?-Ciągnęła temat wadera
-Niedźwiedzie strasznie nam utrudniają tu życie. Płoszą i zabijają nasze zwierzęta łowne, kradną pożywienie i wchodzą na teren wioski, jest to dość niebezpieczne- Wytłumaczyłem
Wadera przekręciła głowę. Troszkę śmiesznie to wyglądało, dlatego się uśmiechnąłem.
<Aisha? Misio....XD >
Uwaga!
Informacja dla wszystkich plemion.
Zamieniam formularz i od razu mówię, że nie trzeba pisac nowego tylko nalezy wypełnić pewien podpunkt a mianowicie ''głos'' . Głos wilka do wodzów swoich klanów wysyłacie z youtuba jakąs piosenke. ''Niby wasz to głos''.
/ Roks
Zamieniam formularz i od razu mówię, że nie trzeba pisac nowego tylko nalezy wypełnić pewien podpunkt a mianowicie ''głos'' . Głos wilka do wodzów swoich klanów wysyłacie z youtuba jakąs piosenke. ''Niby wasz to głos''.
/ Roks
czwartek, 24 kwietnia 2014
Od Aishy c.d historii Sasori'ego
Basior spuścił łeb
-Przepraszam... Nie powi-przerwałam mu kładąc moją łapę na jego ustach
-Bardzo chętnie...-powiedziałam łagodnym tonem
-To choć...-uśmiechnął się. Szliśmy przez pewien kawałek gdy nagle przed nami przebiegł duży jeleń
-Ostatnio nie widziałam tu innych zwierząt poza jeleniami...-zaśmiałam się
-Bo nie patrzysz dokładnie...-powiedział obracając mój łeb w stronę polany na której stał dość duży niedźwiedź...
(Sasori...?)
-Przepraszam... Nie powi-przerwałam mu kładąc moją łapę na jego ustach
-Bardzo chętnie...-powiedziałam łagodnym tonem
-To choć...-uśmiechnął się. Szliśmy przez pewien kawałek gdy nagle przed nami przebiegł duży jeleń
-Ostatnio nie widziałam tu innych zwierząt poza jeleniami...-zaśmiałam się
-Bo nie patrzysz dokładnie...-powiedział obracając mój łeb w stronę polany na której stał dość duży niedźwiedź...
(Sasori...?)
Od Sasori'ego c.d historii Aishy
...Zatrzymałem waderę by coś jej zaproponować.
-Może...razem zapolujemy?- Zapytałem się lekko nieśmiało
-Czemu nie.- Odparła uśmiechnięta Aisha
Odwzajemniłem uśmiech. Nadało mi to troszkę odwagi.
-A wieczorem co powiesz na mały spacer pod gwiazdami- Zaciąłem się na chwilkę-Tylko ty i ja- Dokończyłem lekko zachęcającym głosem.
Wadera zarumieniła się. Widocznie nie wiedziała co odpowiedzieć. Zrobiło mi się lekko głupio.
<Aisha?>
-Może...razem zapolujemy?- Zapytałem się lekko nieśmiało
-Czemu nie.- Odparła uśmiechnięta Aisha
Odwzajemniłem uśmiech. Nadało mi to troszkę odwagi.
-A wieczorem co powiesz na mały spacer pod gwiazdami- Zaciąłem się na chwilkę-Tylko ty i ja- Dokończyłem lekko zachęcającym głosem.
Wadera zarumieniła się. Widocznie nie wiedziała co odpowiedzieć. Zrobiło mi się lekko głupio.
<Aisha?>
Od Aishy c.d historii Sasori'ego
-Dziękuję...-odpowiedziałam strasznie się przy tym czerwieniąc. Basior nic nie odpowiedział tylko uśmiechnął się łagodnie. Wpatrywał się w dal...
-Co robisz...?-zagadnęłam
-Obserwuję...Tereny...-odpowiedział skupiony na łąkach i lasach w oddali.
-To może nie będę ci przeszkadzać...-Wstałam i zaczęłam kierować się ku tipi
-Zaczekaj!-zawołał
(Sasori...?)
-Co robisz...?-zagadnęłam
-Obserwuję...Tereny...-odpowiedział skupiony na łąkach i lasach w oddali.
-To może nie będę ci przeszkadzać...-Wstałam i zaczęłam kierować się ku tipi
-Zaczekaj!-zawołał
(Sasori...?)
Od Sasori'ego c.d historii Aishy
Poranne promienie obudziły mnie dość wcześnie. Dopiero co dzienna gwiazda wyłaniała się zza horyzontu. Przeciągnąłem się i wyszedłem na zewnątrz. Wszyscy jeszcze smacznie spali, ja jak ranny ptak zawsze na łapach. Postanowiłem przejść się na poranny spacer. Udałem się wprost na łąkę by poobserwować wschód. było pięknie. Nagle w oddali zobaczyłem stare drzewo które od paru lat nie wydało żadnego kwiatka, teraz było inaczej. Na jego gałęziach widniały piękne różowe kwiaty:
Parę leżało na ziemi. Zaskoczyło mnie to że nie rozsypały się na pojedyncze płatki, leżały w całości na mokrej od rosy trawie. Uśmiechnąłem się pod nosem i zabrałem jednego kwiatka. Przez drogę zastanawiałem się jaki to gatunek, do głowy mi przyszła kamelia lub jakiś inny rodzaj róży.
Poszedłem w stronę wioski, tam zatrzymałem się przy skale gdzie zazwyczaj obserwowałem teren, tym razem spotkałem tam Aishe.
-Cześć- Przywitałem się
-O...witaj- Odparła jak bym wyrwał ją z zamyślenia.
Uśmiechnąłem się i wyciągnąłem tajemniczego kwiatka.
-To dla ciebie- Powiedziałem wpinając kamelie we włosy wadery.
<Aisha?>
sobota, 19 kwietnia 2014
Od Aishy c.d historii Sasori'ego
Kiedy weszłam do swojego tipi poczułam nieznośne zmęczenie. Położyłam się i zasnęłam natychmiast. Zawsze kiedy zasypiam ogarnia mnie poczucie lęku i strachu. Tej nocy też tak było... Nie wiem dlaczego tak się dzieje. Było tak od urodzenia. Przepowiednia...? Nie, nie sądzę... Moje sny ani przywidzenia nigdy nie były prorocze... Obudził mnie promień słońca który przedostał się przez wejście do tipi. Wstałam przeciągnęłam się i ruszyłam przed siebie... Czułam poranny wiatr i zapach mokrej trawy. Przystanęłam na dużym kamieniu, zamknęłam oczy i odpłynęłam. Z rozmyślań wybudził mnie głos basiora...
(?)
(?)
Od Ateri c.d historii Sasori'ego
To pałac.
W środku było wspaniale. Pełno lodu... to co kocham... I jeszcze towarzystwo mi dopisywało. Sasori spodobał mi się. Ale nie byłam na tyle odważna żeby mu to powiedzieć. W końcu doszliśmy na szczyt:
Byłam szczęśliwa. Od 2 lat tak się nie czułam.
(Sasori)
Od Sasori'ego c.d historii Cyndieus'a
Uśmiechnąłem się uradowany. Kto by chciał mieć wojnę? lub nieznane plemię obok siebie.
-Czemu nie-Odpowiedziałem
<Graaaau....Cyndi?...rzodkiewki mi się skończyły XD>
-Czemu nie-Odpowiedziałem
<Graaaau....Cyndi?...rzodkiewki mi się skończyły XD>
Od Sasori'ego c.d historii Ateri
Poszedłem za waderą. Zamek był troszkę wysoko lecz czułem od niego przyjemny chłodek. Do budowli prowadziły piekielnie śliskie schody po którym nie mogłem iść, co chwile zjeżdżałem w dół. W końcu poleciałem. Stanęliśmy przed bramą. Moje próby otwarcia jej się nie powodził, a Ateri otworzyła je jednym pchnięciem łapy.Poczułem się słaby.
<Ateri? opisz zamek bo nie mam weny XD>
<Ateri? opisz zamek bo nie mam weny XD>
Od Roksany cd Cyndieus'a
Pomyślałam, że nic nie zaszkodzi jeżeli raz się z nim przejdę z resztą taka ładna pogoda..
A więc wzięłam oddech i odpowiedziałam :
-no dobrze krótki spacer mi nie zaszkodzi
-hhihihi
-Gdzie chcesz iśc?
-A może oprowadze Cię po moim plemieniu ?. -spytał
-Hm.. no dobrze ''w razie ataku będe wiedziec gdzie atakowac'' xD
Poszlismy do Osady Cyndieus'a .
< Cyndi? >
A więc wzięłam oddech i odpowiedziałam :
-no dobrze krótki spacer mi nie zaszkodzi
-hhihihi
-Gdzie chcesz iśc?
-A może oprowadze Cię po moim plemieniu ?. -spytał
-Hm.. no dobrze ''w razie ataku będe wiedziec gdzie atakowac'' xD
Poszlismy do Osady Cyndieus'a .
< Cyndi? >
od Cyndieusa cd Sasori'ego
- Emm... Sasori.
- Co?
- Chciałbym zawrzeć sojusz z plemieniem Sauków i Lisów.
(Sasori? XDD)
- Co?
- Chciałbym zawrzeć sojusz z plemieniem Sauków i Lisów.
(Sasori? XDD)
Od Ateri c.d historii Sasori'ego
Ten basior był nawet okej. Podeszłam trochę bliżej niego.
-A jak ty masz na imię?
-Sasori.
-Ładnie... Nie wiedziałam ze jestem na twojim terenie.
-Dobra to już nie ważne. Jeśli jesteś z Plemienia Eskimosów mozesz tu wchodzić.
-To dobrze. Chcesz coś zobaczyć?
-No dawaj.-Wyczarowałam figurkę z lodu Sasoriego.
-Podoba się?
-No nawet.- Wyczarowałam jeszcze dużą górę lodową, i ogromny pałac który się na niej znajdował.
-Idziemy go zwiedzić? Bo nie wiem co się w środku znajduje... Jeszce nie panuje nad swoją mocą.
(Sasori?)
-A jak ty masz na imię?
-Sasori.
-Ładnie... Nie wiedziałam ze jestem na twojim terenie.
-Dobra to już nie ważne. Jeśli jesteś z Plemienia Eskimosów mozesz tu wchodzić.
-To dobrze. Chcesz coś zobaczyć?
-No dawaj.-Wyczarowałam figurkę z lodu Sasoriego.
-Podoba się?
-No nawet.- Wyczarowałam jeszcze dużą górę lodową, i ogromny pałac który się na niej znajdował.
-Idziemy go zwiedzić? Bo nie wiem co się w środku znajduje... Jeszce nie panuje nad swoją mocą.
(Sasori?)
Od Sasori'ego c.d historii Ateri
Ciepłe południe powoli przejmowało władzę nad moim terenem. Było tak ciepło że wszyscy się schowali w swoim Tipi, ani żywej duszy. Poszedłem nad jeziorko by schłodzić trochę moje futro. Już w oddali zauważyłem piękne lodowe rzeźbi i niebieską, nieznaną mi waderę. Nie była ona z mojego plemienia, a siedziała nad moim wodopojem. Podeszłam i zawołałem:
-Hej! Co robisz!?
Po chwili cały lód zniknął odsłaniając taflę schłodzonej wody. Po prostu idealnie.
-Nic takiego- Odpowiedziała chłodno wadera
<Czyli taka ona jest> pomyślałem. Trzeba lekko dopasować charakter.
-Jesteś na terenie plemienia Suków i Lisów. Mogę uznać cię za intruza jeśli się nie przedstawić- Powiedziałem spoważniałym głosem.
-Spokojnie, jestem Ateri, z plemienia Eskimosów jeśli nie widać- Odparła obojętnie wilczyca
Chwilowo mnie przymurowało
<Ateri?>
-Hej! Co robisz!?
Po chwili cały lód zniknął odsłaniając taflę schłodzonej wody. Po prostu idealnie.
-Nic takiego- Odpowiedziała chłodno wadera
<Czyli taka ona jest> pomyślałem. Trzeba lekko dopasować charakter.
-Jesteś na terenie plemienia Suków i Lisów. Mogę uznać cię za intruza jeśli się nie przedstawić- Powiedziałem spoważniałym głosem.
-Spokojnie, jestem Ateri, z plemienia Eskimosów jeśli nie widać- Odparła obojętnie wilczyca
Chwilowo mnie przymurowało
<Ateri?>
Od Ateri "Samotność"
jeszcze nikogo tutaj nie poznałam... Od kiedy zamroziłam swoje serce nie czuję chłodu oraz ciepła... Po prostu jest dziwnie...Poszłam nad Jezioro... Usiadłam tam i patrzałam się w swoje odbicie w wodzie. Gdy stąpnęłam na wodę ona zamroziła się w lód. Mogłam chodzić po niej bez końca. Na początku się zdenerwowałam ale później się ucieszyłam że mogę chodzić gdzie chcę. Następnie wróciłam na ląd i z lodu wyczarowałam ogromnie schody. Oraz wyrzeźbiłam kilka wilków, sarnę, zająca i ptaki. Nagle usłyszałam kroki.
-Hej! Co robisz!?-Powiedział jakiś basior. I nagle wszystko co wyczarowałam zniknęło.
(Sasori? Wiem ze nie musiałam )
-Hej! Co robisz!?-Powiedział jakiś basior. I nagle wszystko co wyczarowałam zniknęło.
(Sasori? Wiem ze nie musiałam )
Nowa wadera w plemieniu Eskimosów!
piątek, 18 kwietnia 2014
od Cyndieusa cd Roksany
- Hmm... Z wielka chęcią, lepiej mieć przyjaciół niż wrogów!- Krzyknąłem wesoło, co było dziwne, bo zazwyczaj byłem bardzo spokojny...- Emm... Przejdziesz się?
(Roksana?)
(Roksana?)
czwartek, 17 kwietnia 2014
Od Roksany
Rześki ranny poranek poczułam wychylając nos za tipi. Nie tracąc czasu wyszłam się trochę porozciągać i coś upolować. Polana pełna zwierzyny dawała do wyboru śniadanie. Westchnęłam i ruszyłam ku pierwszej lepszej łani. Lekko wgryzłam się w kark i zwierzyna leżała już u mych łap. Następnie konsumując ją spostrzegłam przy zachodniej granicy wilka. Moja niezawodna pamięć do twarzy dała mi skojarzyć wilka.
Postanowiłam pobiec ku osobnikowi.
-Witaj! - wrzasnął
''no tak znam go''
Od razu poznałam palącego optymizmem wilka. Poznałam go w delegacji u Sasori'ego w Plemieniu Sauków.
Potrząsnęłam głową.
-Co u Ciebie? - zaczął ciągnąć
-Em nic.- powiedziałam dość chłodno
Basior patrzał wciąż na mnie, by przerwać ciszę rzekłam:
-A Ty masz na imię?
-Cyndieus
-Ładnie - powiedziałam obojętnie
- Roksana? - spojrzał mi w oczy
-Mhm, słuchaj słyszałam, że ..jesteś Wodzem Plemienia Eskimosów..sądzę, że możemy zawrzeć pokój między naszymi Plemionami .
< Cyndi? >
środa, 16 kwietnia 2014
Od Sasori'ego c.d historii Aishy
-A tak sobie...-Odparłem chyba mało przekonująco. Tak naprawdę wziąłem ją na wszelki wypadek, nie wiadomo co można spotkać pod objęciami nocy.
-Oj weź...- Zaczęła przekonywać mnie wadera
-Eh.- Westchnąłem i ustawiłem marionetkę na łapach, a sam odszedłem na jakieś 3 metry. Ustawiłem moje łapy wprost w stronę kukiełki, a z moich palców wysunęły się niebieskie nici które połączyły się z określonymi częściami kukiełki.
-Patrz i się ucz- Powiedziałem do przyglądającej się Aishy.
Lekko ruszając palcami kierowałem marionetką. Najpierw poskakała, potańczyła i pobiegała. Tak jak mały szczeniak. Nie chciałem się dość ujawniać co do technik jakich mogę użyć przy tej marionetce. Choć mała ale groźna.
-Dobra...nie będę się popisywał- Odparłem lekko znienacka puszczając linki które po kilku sekundach znikły bez śladu.-Wracamy?
-T-tak
Ruszyliśmy w drogę powrotną jeszcze trochę rozmawiając o tym i owym. Kiedy doszliśmy do wioski odprowadziłem Aishe do Tipi po czym poszedłem do swojego. Był już środek nocy dlatego odłożyłem lalkę i położyłem się wykończony. Bardzo szybko zasnąłem.
<Aisha? Następny dzień lub wrażenia z takiego...no...spotkania? XD >
-Oj weź...- Zaczęła przekonywać mnie wadera
-Eh.- Westchnąłem i ustawiłem marionetkę na łapach, a sam odszedłem na jakieś 3 metry. Ustawiłem moje łapy wprost w stronę kukiełki, a z moich palców wysunęły się niebieskie nici które połączyły się z określonymi częściami kukiełki.
-Patrz i się ucz- Powiedziałem do przyglądającej się Aishy.
Lekko ruszając palcami kierowałem marionetką. Najpierw poskakała, potańczyła i pobiegała. Tak jak mały szczeniak. Nie chciałem się dość ujawniać co do technik jakich mogę użyć przy tej marionetce. Choć mała ale groźna.
-Dobra...nie będę się popisywał- Odparłem lekko znienacka puszczając linki które po kilku sekundach znikły bez śladu.-Wracamy?
-T-tak
Ruszyliśmy w drogę powrotną jeszcze trochę rozmawiając o tym i owym. Kiedy doszliśmy do wioski odprowadziłem Aishe do Tipi po czym poszedłem do swojego. Był już środek nocy dlatego odłożyłem lalkę i położyłem się wykończony. Bardzo szybko zasnąłem.
<Aisha? Następny dzień lub wrażenia z takiego...no...spotkania? XD >
poniedziałek, 14 kwietnia 2014
Od Aishy c.d historii Sasori'ego
Wpatrywałam się za zdumieniem w bijące blaskiem niebo. Kochałam to robić. Wtedy zawsze gdzieś odpływałam w świat marzeń... Zawsze sobie wyobrażałam że mogę latać hen wysoko nad ziemią, że mogę się lepiej przypatrzeć temu dziwnemu ale pięknemu zjawiskowi... Niekiedy też marzyłam że wcale nie było głodu... że moi rodzice nie pozbyli się mnie z nienawiści tylko że po prostu nie mogli mną się opiekować. Westchnęłam ciężko...
-Coś się stało...?-zapytał basior
-Nie, nic... -powiedziałam beztroskim tonem-Powinnyśmy już wracać...
-Tak... Chyba masz rację...-wstaliśmy i ruszyliśmy w drogę powrotną. Kiedy Sasori rozprostował skrzydła wypadło mu spod nich mała marionetka. Wzięłam ją w łapę i zapytałam:
-Po co to wziąłeś...?
(Sasori?)
-Coś się stało...?-zapytał basior
-Nie, nic... -powiedziałam beztroskim tonem-Powinnyśmy już wracać...
-Tak... Chyba masz rację...-wstaliśmy i ruszyliśmy w drogę powrotną. Kiedy Sasori rozprostował skrzydła wypadło mu spod nich mała marionetka. Wzięłam ją w łapę i zapytałam:
-Po co to wziąłeś...?
(Sasori?)
od Taravii
Wędrówka była długa i męcząca. Moja podróż trwała już półtora roku, a ja wciąż nie znalazłam żadnych wilków.
Czy oni naprawdę musieli mnie wygnać?
Co ja im zrobiłam?
Ja tylko wyraziłam swoje zdanie. Nie moja wina, że ta głupia Safira się wkurzyła i się na mnie rzuciła, a ja zabiłam ją.
To było w OBRONIE własnej.
Ale dość użalania się nad sobą.
Muszę w końcu jakoś dać sobie radę, a użalanie się to chyba nie najlepszy sposób.
Tak rozmyślając szłam przed siebie.
W pewnym momencie na kogoś wpadłam.
-Uważaj jak leziesz.-Mruknęłam.
< Cyndieus ? Wena w stanie zerowym :/ >
Czy oni naprawdę musieli mnie wygnać?
Co ja im zrobiłam?
Ja tylko wyraziłam swoje zdanie. Nie moja wina, że ta głupia Safira się wkurzyła i się na mnie rzuciła, a ja zabiłam ją.
To było w OBRONIE własnej.
Ale dość użalania się nad sobą.
Muszę w końcu jakoś dać sobie radę, a użalanie się to chyba nie najlepszy sposób.
Tak rozmyślając szłam przed siebie.
W pewnym momencie na kogoś wpadłam.
-Uważaj jak leziesz.-Mruknęłam.
< Cyndieus ? Wena w stanie zerowym :/ >
Od Sasori'ego c.d historii Aishy
Spojrzałem lekko zaskoczony na waderę. Wydawała się lekko onieśmielona, no ale cóż. Spacer dobrze mi zrobi. Uśmiechnąłem się więc i odparłem.
-Z miłą chęcią.
Wilczyca ucieszyła się.
-Więc chodź.- Dodała wychodząc z Tipi.
Przed moim wyjściem wziąłem pod szydło jedną z mniejszych marionetek, tak dla jaj, po czym wyszedłem.
Poszliśmy nad tereny gdzie było jałowo i w miarę jasno od nocnej gwiazdy (miałam jakoś pozmieniać XD)
Położyliśmy się na zboczu i wypatrywaliśmy znanych nam gwiazdozbiorów.
<Aisha? Dam ci się popisać :3>
-Z miłą chęcią.
Wilczyca ucieszyła się.
-Więc chodź.- Dodała wychodząc z Tipi.
Przed moim wyjściem wziąłem pod szydło jedną z mniejszych marionetek, tak dla jaj, po czym wyszedłem.
Poszliśmy nad tereny gdzie było jałowo i w miarę jasno od nocnej gwiazdy (miałam jakoś pozmieniać XD)
Położyliśmy się na zboczu i wypatrywaliśmy znanych nam gwiazdozbiorów.
<Aisha? Dam ci się popisać :3>
od Nirrith'a
Ogromna czerwona kula zaczęła zasypiać. Coraz to niżej spuszczała się po linie chmur za horyzont, aby odpocząć po udanym dniu. Po drugiej stronie wioski, zza koronami drzew zaczęła się ujawniać jaśniejąca wspaniałym blaskiem, kolejna gigantyczna kula. Ta jakoś bardziej mnie rozkochała. Sprawiała że dzień zamieniał się w noc. Bardzo lubiłem obserwować również jego przyjaciółki, te mniejsze srebrne punkciki. Od dziecka zastanawiałem się, jak to jest. Gdzie odpoczywa złota kula co daje życie, skąd nadchodzi gwiazda co daje odpoczynek. Może wielkie smoki kierują tym cyklem? Kto wie...
Wygramoliłem się z tipi. Na nieboskłonie połyskiwała wdzięcznie srebrem gwiazda, co dawała niesamowity połysk mojego futra. Wiał lekki wiaterek, co grzechotał moimi czaszkami. Szum drzew i ten grzechot, pieśń świerszczy i piski nietoperzy dawały mi spokój. Czułem się odprężony jak nigdy dotąd. Kochałem takie noce. Wyślizgnąłem się z osad i skierowałem się w stronę jeziora. Podszedłem się napić. Ujrzałem tam siebie, potwora, bestię bez uczuć. Było to wielce smutne, nawet nie pojąłem takiej wiedzy czemu taki jestem. Ale cóż. Los tak chciał i tak będzie do końca. Nie pozostaje mi nic innego tylko z tym żyć...(..)
Wtem coś zaszeleściło. Poderwałem się do pozycji ataku i czekałem na niedźwiedzia czy cokolwiek takiego co zaraz wyskoczy zza krzaków. Wyskoczył z nich tylko szary królik. Westchnąłem. "Paranoja..." Ruszyłem w góry. Uwielbiałem, wprost kochałem siedzieć tam, wysoko i obserwować odlegle krańce. Próbowałem, dzięki temu że jestem wysoko zobaczyć co się kryję za krańcem ziemi. Co tam czeka mnie, jeśli w ogóle tam kiedyś wyruszę. A to moje marzenie. Zdobywać odległe lądy, badać stare pieczary. Jako mały wilczek, gdy znalazłem jakieś straszne miejsce, na przykład stare drzewo od razu spędzałem kilka dni na przekopywaniu ich w poszukiwaniu skarbów. Czemu te dzieciństwo tak szybko minęło? Rozmyślając tak długo w końcu dotarłem na sam szczyt góry, którą nazwałem Orlim Gniazdem. Były tam krzaki jagód uformowane w koło i wydawało się że jest się orłem obserwującym okolice. W sumie, ja takim orłem byłem. Zaśmiałem się. Wtem usłyszałem za sobą głos.
-Pięknie tu, prawda? - był to głos wadery. Od razu rozpoznałem. Był melodyjny i wspaniały. Zdawało się że mógłby rozpuszczać lody. Odwróciłem się i ujrzałem...
(Wadero?)
Od Aishy c.d historii Sasori'ego
-Woow..-westchnęłam-Ty je zrobiłeś-powiedziałam patrząc z podziwem na marionetki
-Nie... Moje babcia...
-Piękne.. Miała talent-uśmiechnęłam się
-Taak... Coś się stało?
-Nie... po prostu... Chciałam się zapytać-zarumieniłam się-Przejdziemy się...? Taka piękna noc...-zapytałam cała czerwona...
(Sasori?)
-Nie... Moje babcia...
-Piękne.. Miała talent-uśmiechnęłam się
-Taak... Coś się stało?
-Nie... po prostu... Chciałam się zapytać-zarumieniłam się-Przejdziemy się...? Taka piękna noc...-zapytałam cała czerwona...
(Sasori?)
Od Sasori'ego c.d historii Aishy
Dzień chylił się ku końcowi. Oprowadziłem nieco Aishe po wiosce, przedstawiłem ją paru zaufanym wilkom, żeby odnalazła nieco siebie, pokazałem stanowiska pracy.
-Wiesz może jakie byś chciała pełnić stanowisko u nas?- Zapytałem przed nowym Tipi-m wadery.
-Chyba wybiorę Łowcę- Odparła zadowolona
-Pasuje to do ciebie. Dziś jak powaliłaś tego jelenia nie wierzyłem własnym oczom.- Uśmiechnąłem się
Aishy uśmiechnęła się promiennie, wyglądała wtedy uroczo. Pożegnaliśmy się i oboje ruszyliśmy do swoich szałasów.
W moim Tipi-m usiadłem przy stole rzemieślniczym, wziąłem w łapę kawałem drewnianej łapy i zacząłem doczepiać ją do reszty marionetki. Było to jedyna zajęcie które mnie odprężało po całym dniu męczarni w gorącym słońcu. W końcu cisza i spokój wśród moich paru...nastu kukiełek.
Nagle usłyszałem cichy głos...znajomy głos.
-Sasori. Mogę wejść?
-Tak oczywiście- Odparłem
Płachta odchyliła się na bok a w namiocie stanęła Aisha.
-Coś się stało?- Zapytałem na rozglądającą się waderę.
Wydawała się lekko wystraszona, czyż by to przez te kukiełki? Niektóre były dość szkaradne.
-Jeju- wydała cichy dźwięk
Zdziwiłem się lekko
<Aisha XD ?>
-Wiesz może jakie byś chciała pełnić stanowisko u nas?- Zapytałem przed nowym Tipi-m wadery.
-Chyba wybiorę Łowcę- Odparła zadowolona
-Pasuje to do ciebie. Dziś jak powaliłaś tego jelenia nie wierzyłem własnym oczom.- Uśmiechnąłem się
Aishy uśmiechnęła się promiennie, wyglądała wtedy uroczo. Pożegnaliśmy się i oboje ruszyliśmy do swoich szałasów.
W moim Tipi-m usiadłem przy stole rzemieślniczym, wziąłem w łapę kawałem drewnianej łapy i zacząłem doczepiać ją do reszty marionetki. Było to jedyna zajęcie które mnie odprężało po całym dniu męczarni w gorącym słońcu. W końcu cisza i spokój wśród moich paru...nastu kukiełek.
Nagle usłyszałem cichy głos...znajomy głos.
-Sasori. Mogę wejść?
-Tak oczywiście- Odparłem
Płachta odchyliła się na bok a w namiocie stanęła Aisha.
-Coś się stało?- Zapytałem na rozglądającą się waderę.
Wydawała się lekko wystraszona, czyż by to przez te kukiełki? Niektóre były dość szkaradne.
-Jeju- wydała cichy dźwięk
Zdziwiłem się lekko
<Aisha XD ?>
Od Aishy cd. historii Sasori'ego
Podeszłam do niego
-Co się dzieje...?-zapytałam
-Nic...-westchnął-Pomyliłem godziny spotkania...Miałem się stawić o dziewiątej, tym czasem byłem o ósmej...
-Och...Przepraszam...
-Za co...?
-Zajmowałam Ci czas...Powinieneś był szukać reszty...
-Nic nie szkodzi...-powiedział uśmiechając się-Przynajmniej się najadłem-uśmiechnęłam się lekko...
(Sasori?)
-Co się dzieje...?-zapytałam
-Nic...-westchnął-Pomyliłem godziny spotkania...Miałem się stawić o dziewiątej, tym czasem byłem o ósmej...
-Och...Przepraszam...
-Za co...?
-Zajmowałam Ci czas...Powinieneś był szukać reszty...
-Nic nie szkodzi...-powiedział uśmiechając się-Przynajmniej się najadłem-uśmiechnęłam się lekko...
(Sasori?)
Od Pakshi
Obudziły mnie promienie słońca, ziewnęłam przeciągając się. Wychodząc ze swojego tipi zauważyłam jakiegoś wilka, był spory kawał ode mnie, ale doskonale go widziałam. Chyba mnie zauważył ... spojrzał się na mnie i zaczął się oddalać. Chciałam sprawdzić kto to jest, więc pobiegłam za nim. Wilk zniknął za górką, ale co się okazało leżała inna wioska. Zauważyłam znów tego wilka, gdy podbiegł do innego. Zjechałam po trawie z górki i podbiegłam do nich.
- Czemu mnie śledziłaś? - warknęła jedna wadera patrząc się na mnie - Szpieg?!
- Jaki szpieg!? Co ty robiłaś na moich terenach?!
- Twoich terenach? - przestała warczeć i spojrzała się na mnie
- Dakotta, Aisha ... co tu się dzieje? - pojawił się skrzydlaty basior
Po chwili spojrzał się na mnie
- Kim ty jesteś?
- Pakshi, założyłam Plemię Inków w okolicach twego jak widać
- Ja jestem Sasori, wódz Plemienia Sauków i Lisów,a to Dakotta i Aisha - przedstawił mi te dwie wadery - A twoje plemię ile liczy wilków?
- Heh licząc ze mną to 1 - westchnęłam - Jestem tu nowa ...
- Na pewno podochodzą różne wilki do twojego plemienia, życzę powodzenia - uśmiechnął się
Gdy tak łaziłam po dalszych zakątkach zauważyłam białego wilka z niebieskimi znakami.
- Hej ty! Kim jesteś? - spytałam, a wilk się odwrócił
Cyndieus
- Czemu mnie śledziłaś? - warknęła jedna wadera patrząc się na mnie - Szpieg?!
- Jaki szpieg!? Co ty robiłaś na moich terenach?!
- Twoich terenach? - przestała warczeć i spojrzała się na mnie
- Dakotta, Aisha ... co tu się dzieje? - pojawił się skrzydlaty basior
Po chwili spojrzał się na mnie
- Kim ty jesteś?
- Pakshi, założyłam Plemię Inków w okolicach twego jak widać
- Ja jestem Sasori, wódz Plemienia Sauków i Lisów,a to Dakotta i Aisha - przedstawił mi te dwie wadery - A twoje plemię ile liczy wilków?
- Heh licząc ze mną to 1 - westchnęłam - Jestem tu nowa ...
- Na pewno podochodzą różne wilki do twojego plemienia, życzę powodzenia - uśmiechnął się
Gdy tak łaziłam po dalszych zakątkach zauważyłam białego wilka z niebieskimi znakami.
- Hej ty! Kim jesteś? - spytałam, a wilk się odwrócił
Cyndieus
niedziela, 13 kwietnia 2014
Od Sasori'ego c.d historii Aishy
Ruszyliśmy w stronę plemienia. Byłem zaniepokojony, był już prawie wieczór, a nie było śladu po zaginionych wilkach. Czyżby ktoś ich porwał? Zabił? Czy po prostu uciekli...obawiałem się każdej odpowiedzi. Co mam zrobić jak oni nie wrócą? Wysłać wilki by szukały śladów? Nie...mogli by ich też coś trafić. A może sam pójdę? Plemię nie poradzi sobie be zemnie. Jaki los mnie jeszcze czeka...
-Sasori?- Wyrwał mnie z zamyślenia głos Aishy -Wszystko w porządku?
-T-Tak- Odparłem niepewnie patrząc się w grunt pod nogami.
-Widzę że coś cię trapi, możesz mi powiedzieć jeśli chcesz, nie zmuszam cię.
-Martwię się porostu, jak każdy dobry wódz o swoje plemię i wilki które liczą na mnie.- Odparłem pospiesznym i roztrzęsionym głosem. Nadal miałem obawy czy nadaje się na wodza, czemu moja babcia mnie z tym zostawiła? Pochodzenie to nie wszytko, liczy się doświadczenie i opanowanie.
-Rozumiem- Ucichła wadera
Dotarliśmy do wioski. Trwało małe zamieszanie, nie wiedziałem dlaczego. Podszedłem do pierwszego wilka i spytałem się o co chodzi, a ten mi odparł:
-Wilki polujące poszły ciebie szukać, mówili że nie zjawiłeś się na miejscu spotkania o godzinie dziewiątej, na szczęście nic ci nie jest.
Zaniemówiłem, jakiej godzinie? Czyżbym źle usłyszał godzinę o której mieliśmy się spotkać? Jak to się stało?
-O mój boże…-Wyszeptałem
-Co się stało?- Zapytała Aisha i wilk
-Dał bym głowę że mieliśmy spotkać się o godzinie Ósmej.- Odparłem lekko zmieszany, widocznie się przesłyszałem, albo zmienili godzinę bez mojej wiedzy.
Wtem usłyszałem wołanie w oddali że wilki polujące wrócili. Pobiegłem do nich co tchu w łapach i spojrzałem w oczy zirytowanego przywódcy.
-Coś sobie myślał? Przeszukaliśmy cały teren i okoliczne tereny ryzykując życie!- Warknął
-Myślałem że mamy się spotkać o ósmej, nie o dziewiątej- Odparłem poważnym głosem.
-Godzina uległa zmianie, nie zostałeś powiadomiony?
-Nie. Nic mi się o uszy nie obiło- Powiedziałem- Mam też pytanie. Gdzie byłeś około wpół do dziewiątej, jak nie w Tipi?
-Chodziłem po wiosce i budziłem wilki do drużyny- Odparł
Zabrakło mi mowy, aż tak się pomyliłem? Co się ze mną dzieje ostatnio? Może przez to słońce coś mi się we łbie poprzestawiało…Sam nie wiedziałem.
-Przepraszam najmocniej- Przeprosiłem spuszczając łeb
<Aisha?>
-Sasori?- Wyrwał mnie z zamyślenia głos Aishy -Wszystko w porządku?
-T-Tak- Odparłem niepewnie patrząc się w grunt pod nogami.
-Widzę że coś cię trapi, możesz mi powiedzieć jeśli chcesz, nie zmuszam cię.
-Martwię się porostu, jak każdy dobry wódz o swoje plemię i wilki które liczą na mnie.- Odparłem pospiesznym i roztrzęsionym głosem. Nadal miałem obawy czy nadaje się na wodza, czemu moja babcia mnie z tym zostawiła? Pochodzenie to nie wszytko, liczy się doświadczenie i opanowanie.
-Rozumiem- Ucichła wadera
Dotarliśmy do wioski. Trwało małe zamieszanie, nie wiedziałem dlaczego. Podszedłem do pierwszego wilka i spytałem się o co chodzi, a ten mi odparł:
-Wilki polujące poszły ciebie szukać, mówili że nie zjawiłeś się na miejscu spotkania o godzinie dziewiątej, na szczęście nic ci nie jest.
Zaniemówiłem, jakiej godzinie? Czyżbym źle usłyszał godzinę o której mieliśmy się spotkać? Jak to się stało?
-O mój boże…-Wyszeptałem
-Co się stało?- Zapytała Aisha i wilk
-Dał bym głowę że mieliśmy spotkać się o godzinie Ósmej.- Odparłem lekko zmieszany, widocznie się przesłyszałem, albo zmienili godzinę bez mojej wiedzy.
Wtem usłyszałem wołanie w oddali że wilki polujące wrócili. Pobiegłem do nich co tchu w łapach i spojrzałem w oczy zirytowanego przywódcy.
-Coś sobie myślał? Przeszukaliśmy cały teren i okoliczne tereny ryzykując życie!- Warknął
-Myślałem że mamy się spotkać o ósmej, nie o dziewiątej- Odparłem poważnym głosem.
-Godzina uległa zmianie, nie zostałeś powiadomiony?
-Nie. Nic mi się o uszy nie obiło- Powiedziałem- Mam też pytanie. Gdzie byłeś około wpół do dziewiątej, jak nie w Tipi?
-Chodziłem po wiosce i budziłem wilki do drużyny- Odparł
Zabrakło mi mowy, aż tak się pomyliłem? Co się ze mną dzieje ostatnio? Może przez to słońce coś mi się we łbie poprzestawiało…Sam nie wiedziałem.
-Przepraszam najmocniej- Przeprosiłem spuszczając łeb
<Aisha?>
Od Sasori'ego c.d historii Cyndieusa
Dzień po odnowieniu pokoju z plemieniem Dakotów postanowiłem zaprosić ich wodza na mały spacer po okolicy, tak po przyjacielsku, jak wódz z wodzem XD.
Rozmawialiśmy o sprawach ewentualnej pomocy z którejś ze stron, jakie są nasze atuty, a jakie słabości itp.
Przystanęliśmy na chwilę by napić się wody w pobliskim jeziorku, wtem podszedł do nas jakiś obcy, nieznany wilk. Wyglądał dość sympatycznie, lecz czułem od niego zimny opar. <Lodowy wilk?> Pomyślałem.
-Cześć, jestem Cyndieus, zwany również Zimowym chłodem, wódz klanu Eskimosów- Przedstawił się grzecznie
-Jestem Roksana, inaczej Zimny poranek, wódz plemienia Dakotów- Odparła moja towarzyszka lekko zdziwiona zachowaniem wilka.
-Sasori, nazywany również Białym skorpionem, Wódz plemienia Sauków i Lisów- Dodałem nieco zniesmaczony. <Jednak wilk lodowy> Dopowiedziałem sobie w głowie.
-Chciałem się tylko zapoznać z okolicznymi plemionami, poznać granice i wodzów- Ciągnął temat basior.
-Miło mi poznać- Uśmiechnęła się Roks, nie wiedziałem czy jest on prawdziwy czy udawany, lecz też się uśmiechnąłem.
<Roks? Cyndieus? XD >
Rozmawialiśmy o sprawach ewentualnej pomocy z którejś ze stron, jakie są nasze atuty, a jakie słabości itp.
Przystanęliśmy na chwilę by napić się wody w pobliskim jeziorku, wtem podszedł do nas jakiś obcy, nieznany wilk. Wyglądał dość sympatycznie, lecz czułem od niego zimny opar. <Lodowy wilk?> Pomyślałem.
-Cześć, jestem Cyndieus, zwany również Zimowym chłodem, wódz klanu Eskimosów- Przedstawił się grzecznie
-Jestem Roksana, inaczej Zimny poranek, wódz plemienia Dakotów- Odparła moja towarzyszka lekko zdziwiona zachowaniem wilka.
-Sasori, nazywany również Białym skorpionem, Wódz plemienia Sauków i Lisów- Dodałem nieco zniesmaczony. <Jednak wilk lodowy> Dopowiedziałem sobie w głowie.
-Chciałem się tylko zapoznać z okolicznymi plemionami, poznać granice i wodzów- Ciągnął temat basior.
-Miło mi poznać- Uśmiechnęła się Roks, nie wiedziałem czy jest on prawdziwy czy udawany, lecz też się uśmiechnąłem.
<Roks? Cyndieus? XD >
od Aishy c.d historii Sasori'ego
Kiedy zjedliśmy posiłek zagadnęłam
-I co...? Gdzie może być reszta watahy...?
-Nie mam pojęcia...
-Myślałam że będą tu-zaczęłam się rozglądać
-No. widocznie nie ma ich tu...-westchnął i wstał. Podniosłam się z wilgotnej trawy i stanęłam koło niego
-Gdzie teraz szukamy...?
-Nie wiem... może wrócimy..?
-Dobra...idziesz...?
(Sasori?)
-I co...? Gdzie może być reszta watahy...?
-Nie mam pojęcia...
-Myślałam że będą tu-zaczęłam się rozglądać
-No. widocznie nie ma ich tu...-westchnął i wstał. Podniosłam się z wilgotnej trawy i stanęłam koło niego
-Gdzie teraz szukamy...?
-Nie wiem... może wrócimy..?
-Dobra...idziesz...?
(Sasori?)
od Cyndieusa- ,,Moje własne plemię..."
Dumnie stałem na wysokiej górce, wiatr powoli rozrzucił moje śnieżnobiałe futro. Cieszyłem się jak dziecko, ponieważ miałem własne plemię... Plemię Eskimosów, czułem się tutaj jak w prawdziwym domu. Postanowiłem poznać innych wodzów i ,,zapalić z nimi fajkę pokoju". Skierowałem się w stronę obcych zapachów i natknąłem się na dwa wilki, białego basiora i piękną szarą waderę...
(Sasori? Roksana?)
(Sasori? Roksana?)
Os Sasori'ego c.d historii Roksany
Spojrzałem raz na dary, raz na waderę. Zależało jej na wsparciu, trudno by odmówić. Zawsze sobie powtarzałem że lepiej mieć sojuszników, a nie wrogów.
-Zgoda- Odparłem -Ciesze się z takiej oferty- Dodałem z uśmiechem
Wadera odwzajemniła uśmiech i podała mi łapę, oczywiście, jako Dżentelmen pocałowałem ją w łapkę..
<Roks...taa...rozpisałam się no....wena jest już wyczerpana -_->
-Zgoda- Odparłem -Ciesze się z takiej oferty- Dodałem z uśmiechem
Wadera odwzajemniła uśmiech i podała mi łapę, oczywiście, jako Dżentelmen pocałowałem ją w łapkę..
<Roks...taa...rozpisałam się no....wena jest już wyczerpana -_->
Os Sasori'ego c.d historii Aishy
Patrzyłem zdumiony na tą osłabioną waderkę która sama powaliła dużego jelenia. Skąd ona ma tyle siły? Na serio była głodna. Usiadłem uśmiechnięty przy ciele jelenia i zacząłem się modlić do boga Namani.
-Co tam szepczesz?- Zapytała zaciekawiona wadera
-Do Boga Namani, jest jednym z naszych bogów, odpowiada za duszę upolowanego zwierzęcia.- Wytłumaczyłem
-Nie wiedziałam- Powiedziała lekko się rumieniąc
-Nie szkodzi...musisz pamiętać o Namani oraz o Kyuuba, nasi najważniejsi bogowie.
-Rozumiem- Uśmiechnęła się
Zaczęliśmy jeść. Ja jakoś mało zjadłem, straciłem apetyt. <Niech je, należy jej się> pomyślałem.
<Aishy? wena się kończy ;-;>
-Co tam szepczesz?- Zapytała zaciekawiona wadera
-Do Boga Namani, jest jednym z naszych bogów, odpowiada za duszę upolowanego zwierzęcia.- Wytłumaczyłem
-Nie wiedziałam- Powiedziała lekko się rumieniąc
-Nie szkodzi...musisz pamiętać o Namani oraz o Kyuuba, nasi najważniejsi bogowie.
-Rozumiem- Uśmiechnęła się
Zaczęliśmy jeść. Ja jakoś mało zjadłem, straciłem apetyt. <Niech je, należy jej się> pomyślałem.
<Aishy? wena się kończy ;-;>
Od Roks cd Sasori'ego
-Witaj przybywam w pokoju..Jestem Wodzem plemienia Dakotów
-Witam Cię jestem Sasori
-Nasi przodkowie żyli w zgodzie niestety mój ojciec zmarł i ja przejęłam władzę chcę poparcia z Waszej strony dlatego tu przybywam.
-Hm..
-W celach pokojowych przynoszę o to tę wodę .-powiedziała i od razu oddałam dar Wodzowi.
-To zwykła woda?
-Nie, to woda bardzo orzeźwiająca ..to znaczy - wylałam troche na ziemię i z małej kałuży powstało nie wielkie jezioro..
-Doskonale..
-Przynoszę jeszcze tego indyka..Indyk to królewski dar..- stwierdziłam
< Sasori? >
-Witam Cię jestem Sasori
-Nasi przodkowie żyli w zgodzie niestety mój ojciec zmarł i ja przejęłam władzę chcę poparcia z Waszej strony dlatego tu przybywam.
-Hm..
-W celach pokojowych przynoszę o to tę wodę .-powiedziała i od razu oddałam dar Wodzowi.
-To zwykła woda?
-Nie, to woda bardzo orzeźwiająca ..to znaczy - wylałam troche na ziemię i z małej kałuży powstało nie wielkie jezioro..
-Doskonale..
-Przynoszę jeszcze tego indyka..Indyk to królewski dar..- stwierdziłam
< Sasori? >
Od Aishy c.d historii Sasori'ego
-Nie wiem może...
Jeleń!-przerwałam mu
-Co?
-Jeleń...-wskazałam łbem dorodną zwierzynę która skubała trawkę jak gdyby nigdy nic...
-Dobra... Chodź-zaczął biec a ja za nim. Przegoniłam go i pierwsza rzuciłam się na jelenia. Kiedy wbiłam w niego swoje kły poczułam świeży smak krwi. Tak dawno go nie czułam... Uwiesiłam się zwierzynie na gardle i powaliłam go zanim Sasori zdążył dobiec...
(Sasori? XD)
Jeleń!-przerwałam mu
-Co?
-Jeleń...-wskazałam łbem dorodną zwierzynę która skubała trawkę jak gdyby nigdy nic...
-Dobra... Chodź-zaczął biec a ja za nim. Przegoniłam go i pierwsza rzuciłam się na jelenia. Kiedy wbiłam w niego swoje kły poczułam świeży smak krwi. Tak dawno go nie czułam... Uwiesiłam się zwierzynie na gardle i powaliłam go zanim Sasori zdążył dobiec...
(Sasori? XD)
Od Sasori'ego
Popołudniowe słońce świeciło nad terenami mojego plemienia. Dla odmiany mogło by coś popadać, wszystko wyschło na wiór. Zwierzyna wycofała się na północ, tam jest żyźniejsza trawa, jest źle.
Spragniony i głodny siedziałem na skale, gdzie miałem widok na całe plemię i oddalone tereny łowieckie.
Było mi gorąco, siedziałem cały poranek na tym skwierczącym słońcu. Miałem dość.
Rozjarzałem się jeszcze raz po terenie łowieckim i zobaczyłem dziwną sylwetkę. Pomyślałem że mam halucynacje, lecz obiekt zbliżał się w storę wioski. Nie zawołałem straży, gdybym jednak miał zwidy wyszedł bym na kretyna. Zszedłem lekko zachwiany ze skały i stanąłem na przeciw dziwnej sylwetki która zbliżała się w moją stronę. W końcu zbliżyła się na tyle bym mógł rozpoznać kto to, czy to zwidy czy jawa.
-Kim jesteś i czego tu szukasz!- Krzyknąłem rozkładając szydła by wydawać się większy.
Tajemniczą sylwetką była szara wadera z długimi włosami i czerwonym wisiorkiem na szyi.
-Jeszcze raz pytam. Kim jesteś i czego tu szukasz!- Krzyknąłem ponownie tym razem uzyskałem odpowiedź.
-Jesteś wodzem tutejszego plemienia prawda?
-Tak- Uspokoiłem się nieco.
<Roksana?>
Spragniony i głodny siedziałem na skale, gdzie miałem widok na całe plemię i oddalone tereny łowieckie.
Było mi gorąco, siedziałem cały poranek na tym skwierczącym słońcu. Miałem dość.
Rozjarzałem się jeszcze raz po terenie łowieckim i zobaczyłem dziwną sylwetkę. Pomyślałem że mam halucynacje, lecz obiekt zbliżał się w storę wioski. Nie zawołałem straży, gdybym jednak miał zwidy wyszedł bym na kretyna. Zszedłem lekko zachwiany ze skały i stanąłem na przeciw dziwnej sylwetki która zbliżała się w moją stronę. W końcu zbliżyła się na tyle bym mógł rozpoznać kto to, czy to zwidy czy jawa.
-Kim jesteś i czego tu szukasz!- Krzyknąłem rozkładając szydła by wydawać się większy.
Tajemniczą sylwetką była szara wadera z długimi włosami i czerwonym wisiorkiem na szyi.
-Jeszcze raz pytam. Kim jesteś i czego tu szukasz!- Krzyknąłem ponownie tym razem uzyskałem odpowiedź.
-Jesteś wodzem tutejszego plemienia prawda?
-Tak- Uspokoiłem się nieco.
<Roksana?>
Od Sasor'iego do Aishy
Widziałem że coś trapi waderę, jakoś nie miałem odwagi się spytać co. Kiedy patrzyłem na jej ciało w oczy rzucały się lekko wystające żebra, musiała długo wędrować po pustych terenach.
-Pytałaś się o tereny łowieckie- Zacząłem rozmowę
-No...
-Może zapolujemy...nie jadłem śniadania a ty wydajesz się głodna- Odparłem lekko obojętnie
Aisha ożywiła się i przyspieszyła kroku. Uśmiechnąłem się pod nosem po czym zatrzymałem się.
-Tereny łowieckie są na wschód, nie na zachód- Zawołałem
Wadera przyhamowała i zaśmiała się lekko.
-Ojć. Uśmiechnęła się uroczo
Odwzajemniłem uśmiech.
Kiedy doszliśmy do celu, naszym oczom ukazała się jałowa polana na którym skakały zajce i pasły się większe zwierzęta. Jak zawsze to miejsce tętniło życiem, lecz nie było śladu po wilka z mojego plemienia, byłem pogubiony w tym wszystkim.
-To na co zapolujemy?- Zapytałem nie dając znać że jestem zaniepokojony.
-No nie wiem, może...
<Aisha?>
-Pytałaś się o tereny łowieckie- Zacząłem rozmowę
-No...
-Może zapolujemy...nie jadłem śniadania a ty wydajesz się głodna- Odparłem lekko obojętnie
Aisha ożywiła się i przyspieszyła kroku. Uśmiechnąłem się pod nosem po czym zatrzymałem się.
-Tereny łowieckie są na wschód, nie na zachód- Zawołałem
Wadera przyhamowała i zaśmiała się lekko.
-Ojć. Uśmiechnęła się uroczo
Odwzajemniłem uśmiech.
Kiedy doszliśmy do celu, naszym oczom ukazała się jałowa polana na którym skakały zajce i pasły się większe zwierzęta. Jak zawsze to miejsce tętniło życiem, lecz nie było śladu po wilka z mojego plemienia, byłem pogubiony w tym wszystkim.
-To na co zapolujemy?- Zapytałem nie dając znać że jestem zaniepokojony.
-No nie wiem, może...
<Aisha?>
od Nirrith'a
Słyszałem ich kroki. Byłem za bardzo wyczulony na ten głos, nie mogłem się pomylić. To na pewno byli oni. Czułem jak wadera próbuje ugryźć moją łapę.
-Ciiicho, nie bój się. Nic Ci nie zrobię. - mój przyciszony głos musnął jej ucho, co chyba poskutkowało. W prawdzie waderę przeszły dreszcze, że aż myślałem że coś jej się stało. Wreszcie ich zobaczyłem. Przez małą szparę w krzakach dało się widzieć jego rękę, co trzyma topór. Wadera zamarła. Puściłem ją. Słyszałem jak głośno oddycha, jej oczy były wielkości jabłek. Przerażone. Wtedy wyczułem jeszcze gorszych przeciwników - ich psy. Westchnąłem ociężale. Odwróciłem wilczycę do siebie.
-Słuchaj, tutaj są psy ludzi. Zara z nas wytropią, musimy uciec, rozumiesz? - kiwnęła głową, nie zdołała wypowiedzieć żadnego słowa. Zaczęły szczekać.
-Raz...- naprężyłem mięśnie - Dwa...-przygotowałem się do skoku - Trzy! - Wystrzeliłem jak pocisk z rewolweru w stronę światła, a złota wilczyca za mną. Byli przed nami i...za nami. Przeklnąłem. Mogłem w sumie użyć mocy, ale to wiązało się za dużym ryzykiem. Obok nas padł pocisk z strzelby myśliwskiej. Zarzuciłem waderę na grzbiet i popędziłem dalej. Srebrny pocisk musnął moje futro. I kolejny. Tym razem oglądając się za siebie widziałem krople krwi. Ranka malutka, na pół centymetra. Tyle dobrze. Bałem się że trafią ją - waderę. W prawdzie nie miałem pojęcia kim jest, ale miałem jakoś ochotę dzisiaj nie prowdzić na zgubę, ale kogoś uratować. Oh biedulka z niej że jej życie spoczywa w mych łapach. Najgorzej. Pocisk świsnął mi obok ucha i zrobił dziurę w drzewie naprzeciwko mnie. Kolejny świst, kolejne obrócenie się za siebie. Tym razem kałuża krwi i to całkiem spora. Spojrzałem pod łapy, pod nami były duże plamy krwi. Nie miałem bladego pojęcia kto dostał, ja nic nie czułem ani nie słyszałem jęku wadery gdyby dostała. A może jakiś ptak sie nawinął, wilczyca go złapała i teraz krwawi? Oh, gdyby ten scenariusz był prawdziwy. Skręciłem gwałtownie w lewo, potem w prawo i rzuciłem się do dziury w ziemi. Szybo zapieczętowałem ją. Była to nora jakiegoś borsuka czy coś, bo była okazałej wielkości. Nie było tam lokatora, nie czułem go. I dobrze. Nadal nie wiedziałem kto został ranny.
-Dostałaś? - zapytałem ochryple.
(Seber?)
-Ciiicho, nie bój się. Nic Ci nie zrobię. - mój przyciszony głos musnął jej ucho, co chyba poskutkowało. W prawdzie waderę przeszły dreszcze, że aż myślałem że coś jej się stało. Wreszcie ich zobaczyłem. Przez małą szparę w krzakach dało się widzieć jego rękę, co trzyma topór. Wadera zamarła. Puściłem ją. Słyszałem jak głośno oddycha, jej oczy były wielkości jabłek. Przerażone. Wtedy wyczułem jeszcze gorszych przeciwników - ich psy. Westchnąłem ociężale. Odwróciłem wilczycę do siebie.
-Słuchaj, tutaj są psy ludzi. Zara z nas wytropią, musimy uciec, rozumiesz? - kiwnęła głową, nie zdołała wypowiedzieć żadnego słowa. Zaczęły szczekać.
-Raz...- naprężyłem mięśnie - Dwa...-przygotowałem się do skoku - Trzy! - Wystrzeliłem jak pocisk z rewolweru w stronę światła, a złota wilczyca za mną. Byli przed nami i...za nami. Przeklnąłem. Mogłem w sumie użyć mocy, ale to wiązało się za dużym ryzykiem. Obok nas padł pocisk z strzelby myśliwskiej. Zarzuciłem waderę na grzbiet i popędziłem dalej. Srebrny pocisk musnął moje futro. I kolejny. Tym razem oglądając się za siebie widziałem krople krwi. Ranka malutka, na pół centymetra. Tyle dobrze. Bałem się że trafią ją - waderę. W prawdzie nie miałem pojęcia kim jest, ale miałem jakoś ochotę dzisiaj nie prowdzić na zgubę, ale kogoś uratować. Oh biedulka z niej że jej życie spoczywa w mych łapach. Najgorzej. Pocisk świsnął mi obok ucha i zrobił dziurę w drzewie naprzeciwko mnie. Kolejny świst, kolejne obrócenie się za siebie. Tym razem kałuża krwi i to całkiem spora. Spojrzałem pod łapy, pod nami były duże plamy krwi. Nie miałem bladego pojęcia kto dostał, ja nic nie czułem ani nie słyszałem jęku wadery gdyby dostała. A może jakiś ptak sie nawinął, wilczyca go złapała i teraz krwawi? Oh, gdyby ten scenariusz był prawdziwy. Skręciłem gwałtownie w lewo, potem w prawo i rzuciłem się do dziury w ziemi. Szybo zapieczętowałem ją. Była to nora jakiegoś borsuka czy coś, bo była okazałej wielkości. Nie było tam lokatora, nie czułem go. I dobrze. Nadal nie wiedziałem kto został ranny.
-Dostałaś? - zapytałem ochryple.
(Seber?)
Od Roksany cd Nirrith'a
-mhm..-zaczęłam kombinować jakby tu wyjść ..
Dzięki mojej sile otworzyłam klatke, w sumie sama nie wiem jak. Gdy wyszłam na brzeg z pięściami rzuciłm sie na basiora.
-Ej..
-Grr-zawarczałam - Apacz..-powiedziałam poznając po zapachu sierści. Zeszłam z niego .
-Niezły węch..
-No widzisz- po czym ''sprzedałam'' mu plaskacza i odeszłam z dumą ku mojemu tipi..''ah Wódz od 7miu boleści'' -pomyślałam.
Basior się tylko obejrzał .
< Nirrith? >
Dzięki mojej sile otworzyłam klatke, w sumie sama nie wiem jak. Gdy wyszłam na brzeg z pięściami rzuciłm sie na basiora.
-Ej..
-Grr-zawarczałam - Apacz..-powiedziałam poznając po zapachu sierści. Zeszłam z niego .
-Niezły węch..
-No widzisz- po czym ''sprzedałam'' mu plaskacza i odeszłam z dumą ku mojemu tipi..''ah Wódz od 7miu boleści'' -pomyślałam.
Basior się tylko obejrzał .
< Nirrith? >
od Seber
Otwieram oczy i co widzę? Zieloną łąkę, drzewa i motylki. Kolejny odjazd?
Za każdą próbą wstania, przewracam się na lewy bok. W końcu udaje mi się utrzymać na chwiejących się łapach. Zaczynam wolno iść przed siebie, chociaż nie wiem, gdzie jestem. Jedyne co mi pozostało to Bob. Mój mały, przenośny robaczek. Taki o sobie, mała mrówka. Ale chyba nawet on mnie opuścił, smutno.
Wchodzę w głębszy las. Równowaga całkowicie mi się przywraca, a ja akurat dostrzegam dorodną łanię. Nie mija 5 sekund, a zwierzę leży w moim pysku z zakrwawioną szyją.
Szybko konsumuję posiłek, a resztę zostawiam dla społeczeństwa leśnego, niech się trochę pożywią.
Wchodzę na wydeptaną ścieżkę i w tym samym momencie wyczuwam woń jakiegoś wilka.
Wtem coś łapie mnie od tyłu i zaciąga w krzaki.
Próbuję się wyrwać, ale uścisk jest zbyt mocny.
Zaczynam krzyczeć w niebogłosy, a nieznajomy zakrywa mi usta.
- Ciiichooo .... - szepcze, a serce podchodzi mi do gardła na ton jego głosu.
<Nirrith?>
od Nirrith'a
-Nie jestem z plemienia Czipewejów - usiadłem na trawie i przechyliłem łeb w prawo. Mój naszyjnik zagrzechotał. Wadera naostrzyła ucho, wychwytując melodyjny głos.
-To w takim razie jakiego? -odparła zaniepokojona. Zamknąłem oczy, schyliłem łeb i uśmiechnąłem się. Wyszeptałem parę nic nie znaczących słów, dla lepszego efektu i w jednej chwili z ziemi wystrzelił w górę wielki, cienisty słup który potem spadł na Wodza plemienia Dakotów tworząc klatkę.
- Powinnaś się domyśleć. - warknęła donośnie, po czym rzuciła się na kraty cienistej klatki. Próbowała wykonać jakiś ruch swoją mocą. - Czarna Magia. Klatka Cienia jest jak pieczęć. Nie złamiesz jej. - cmoknęłem do niej. - zmieniłem sie w orła i usiadłem na pręcie klatki, tak aby do niej nie wejść. - Ptaki. Nadal nie wiesz? - znów zmieniłem się w wilka i czekałem na jej odpowiedź. - Oh, Twoja wiedza jest bardzo ograniczona. Dobrze, dam Ci spokój. - pręty klatki zmieniły się w czarne motyle i odleciały. Wadera podeszła do mnie. W jednej chwili wepchnąłem ją do jeziora i zamknąłem ją na dnie w tej samej klatce. - Masz niebieska aurę, nic ci sie nie stanie - zaniosłem się szyderczym śmiechem.
(Roksana?)
Od Roksany cd Nirrith'a
-Nie chce mi się walczyć z Tobą lecz to i tak nie wyklucza tego, że byłeś na moim terenie.
Spojrzałam na niego.
-Hm..kiedyś Cię już chyba..widziałam?
-Nie wiem..
-Czy nie jesteś Wodzem? Jednym z Czipewejskich plemion? -zawarczałam po czym rzuciłam się na basiora.
Staliśmy na górce , gdy popchnęłam samca on w ostatniej chwili złapał mnie za łapę i pociągnął wraz z sobą.
Poturlaliśmy się aż do jeziora.
-Pfu -powiedziałam wychodząc z jeziora i wyciskając wode z włosów
-Co wody się boisz? Podobno masz niebieską Aurę. - powiedział basior
-mhm, czemu nie powiedziałeś, że jesteś wodzem ..
-Bo tak mi się chciało ..
-No tak Czipewejowie tak mają.- ''wojna..czuje to'' -pomyślałam
< Nirrith? >
Od Aishy c.d historii Sasori'ego
-Yhmm...-mruknęłam- A gdzie reszta watahy..?
-Właśnie nie wiem...-rozglądnął się basior
-Dobrze...Gdzie są wasze tereny na polowania...?
-Tam...-wskazał łapą kierunek
-Więc tam pewnie są...-Wstałam.-I co...? Jestem w watasze...?-podniosłam pytająco brew
-Tak... Ale idziesz ze mną ich poszukać...-westchnęła ociężale po czym wstałam i razem z basiorem zaczęliśmy iść...
(Sasori?)
-Właśnie nie wiem...-rozglądnął się basior
-Dobrze...Gdzie są wasze tereny na polowania...?
-Tam...-wskazał łapą kierunek
-Więc tam pewnie są...-Wstałam.-I co...? Jestem w watasze...?-podniosłam pytająco brew
-Tak... Ale idziesz ze mną ich poszukać...-westchnęła ociężale po czym wstałam i razem z basiorem zaczęliśmy iść...
(Sasori?)
Od Sasori'ego c.d historii Aishy
Słońce wychyliło się zza horyzontu. Zaczął się kolejny dzień w plemieniu. Niektórzy już wstali, a niektórzy jeszcze smacznie spali. Trzeba było się przygotować na polowanie, łowcy pewnie już są na nogach, gotowi do wyruszenia na łowy. Wstałem i przeciągnąłem się po czym wyszedłem na rażące słońce poranka. Ruszyłem mozolnie do miejsca spotkania, nie spieszyłem się, miałem jeszcze trochę czasu. Kiedy dotarłem na miejsce nie było jeszcze nikogo, czyżby zaspali? Usiadłem i czekałem. Po 15 min nikt nie przybył, było to dziwne. Zawsze byli punktualnie, mieli u mnie za to dużego plusa. Lekko zawiedziony wstałem i poszedłem do Tipi dowódcy polowań, nie zastałem go tam. Czyżby ruszyli przede mną? Zastanawiałem się przez całą drogę. W końcu postanowiłem że pójdę sam.
Szedłem tak przez prerię oglądając się dookoła, anie żywej duszy. Jedynie co żyło to muszki które latały koło mojego ucha. W końcu coś się poruszyło przy kępce zielonej trawy. Był to zając.
Ukucnąłem i schowałem skrzydła, tak aby mnie nie spowolniał. W głowie odliczałem sobie <5...4...3...2...1!>
I Ruszyłem na zdobycz. Kiedy byłem już jakieś 10 metrów od ofiary, minąłem jakąś wilczycę, zatrzymałem się pozwalając zwierzakowi uciec.
-Kim jesteś?- Zapytała
-Zależy od tego kim ty jesteś- Powiedziałem z poważną miną
-Aisha- Odparła nieśmiało
-Sasori.- Przedstawiłem się -Pierwszy raz cię widzę, nie jesteś stąd prawda?
-Tak. Wędruje już trochę czasu- Powiedziała wpatrzona we mnie.
-Tak się składa że to jest teren plemienia Sauków i Lisów.- Powiedziałem łagodnym głosem
-Nie wie- W tej chwili przerwałem jej
-A ja jestem ich wodzem.
Wadera umilkła, nie wiedziałem czy zaniemówiła czy się przestraszyła.
-Jak chcesz możesz u nas zamieszkać. Zaproponowałem z uśmieszkiem
<Aishy?>
Szedłem tak przez prerię oglądając się dookoła, anie żywej duszy. Jedynie co żyło to muszki które latały koło mojego ucha. W końcu coś się poruszyło przy kępce zielonej trawy. Był to zając.
Ukucnąłem i schowałem skrzydła, tak aby mnie nie spowolniał. W głowie odliczałem sobie <5...4...3...2...1!>
I Ruszyłem na zdobycz. Kiedy byłem już jakieś 10 metrów od ofiary, minąłem jakąś wilczycę, zatrzymałem się pozwalając zwierzakowi uciec.
-Kim jesteś?- Zapytała
-Zależy od tego kim ty jesteś- Powiedziałem z poważną miną
-Aisha- Odparła nieśmiało
-Sasori.- Przedstawiłem się -Pierwszy raz cię widzę, nie jesteś stąd prawda?
-Tak. Wędruje już trochę czasu- Powiedziała wpatrzona we mnie.
-Tak się składa że to jest teren plemienia Sauków i Lisów.- Powiedziałem łagodnym głosem
-Nie wie- W tej chwili przerwałem jej
-A ja jestem ich wodzem.
Wadera umilkła, nie wiedziałem czy zaniemówiła czy się przestraszyła.
-Jak chcesz możesz u nas zamieszkać. Zaproponowałem z uśmieszkiem
<Aishy?>
Od Aishy
Szłam przed siebie. Nie za bardzo wiedziałam gdzie jestem ani co tu robię. Wiedziałam tylko że zaprowadził mnie tu moje serce. Po wielkim głodzie uciekłam jak najdalej się da. Tam nie było zwierzyny łownej. To była jakaś dziwna ziemia. Maszerowałam przed siebie z nadzieją że coś mi wpadnie w łapy. Nie wiem... Może zobaczę jakiegoś królika lub jelenia...? Szczęście mi dopisało. Po kilku minutach zauważyłam dorodnego zająca skubiącego zieloną trawkę. Zaczaiłam się na niego w zaroślach. Już miałam skoczyć gdy... Wyprzedził mnie inny wilk. Wysunęłam się z zarośli z zaciekawioną miną...
-Kim jesteś...?-zapytałam
-Zależy od tego kim jesteś ty...-wyprostował się basior z poważną miną
-Aisha...-odpowiedziałam niepewnie
-Sasori...
(Sasori?)
-Kim jesteś...?-zapytałam
-Zależy od tego kim jesteś ty...-wyprostował się basior z poważną miną
-Aisha...-odpowiedziałam niepewnie
-Sasori...
(Sasori?)
od Nirrith'a
Uśmiechnąłem się.
-Wiesz...-zacząłem, ale nagle zwinnym i płynnym ruchem chwyciłem samicę i szara wadera leżała pode mną. - A...odpoczywam - skubnąłem pyskiem jej ucho.
-Co Ty robisz? - warknęła oburzona. Nie odpowiedziałem tylko się zaśmiałem długo i przeciągle, ukazując białe zęby obrzygane krwią. Zamieniłem się w bociana i przeleciałem na jedno drzewo. Wadera jednak wstała, skoczyła i oderwała mi jedno pióro z ogona.
-Oj Ty, nie ładnie tak. - prychnąłem, wzleciałem w górę już jako sokół i pikowałem prosto na nią, by w ostatniej chwili zamienić się znów w wilka i ją zaatakować. Ugryzłem ją w kark, ale nie na tyle mocno aby ja zranić. Ona w odwecie zaatakowała mi łapy, ale to był błąd. W prawdzie ugryzła mnie w tylną lewą, ale przewaliłem się na nią i przygniotłem. Zrobiłem fikołka trzymając ją za bark i przeciągnąłem do tyłu. Ona pisnęła z bólu i osunęła się na ziemię.
-Nadal chcesz walczyć? - przybrałem pozycje do ataku i obnażyłem kły.
(Roksana?)
-Wiesz...-zacząłem, ale nagle zwinnym i płynnym ruchem chwyciłem samicę i szara wadera leżała pode mną. - A...odpoczywam - skubnąłem pyskiem jej ucho.
-Co Ty robisz? - warknęła oburzona. Nie odpowiedziałem tylko się zaśmiałem długo i przeciągle, ukazując białe zęby obrzygane krwią. Zamieniłem się w bociana i przeleciałem na jedno drzewo. Wadera jednak wstała, skoczyła i oderwała mi jedno pióro z ogona.
-Oj Ty, nie ładnie tak. - prychnąłem, wzleciałem w górę już jako sokół i pikowałem prosto na nią, by w ostatniej chwili zamienić się znów w wilka i ją zaatakować. Ugryzłem ją w kark, ale nie na tyle mocno aby ja zranić. Ona w odwecie zaatakowała mi łapy, ale to był błąd. W prawdzie ugryzła mnie w tylną lewą, ale przewaliłem się na nią i przygniotłem. Zrobiłem fikołka trzymając ją za bark i przeciągnąłem do tyłu. Ona pisnęła z bólu i osunęła się na ziemię.
-Nadal chcesz walczyć? - przybrałem pozycje do ataku i obnażyłem kły.
(Roksana?)
Od Sasori'ego "Przejęcie władzy"
Miałem dwa i pół roku kiedy w końcu domyśliłem się że moi rodzice tak naprawdę nie żyją. Nie byłem na to przygotowany, lecz nie chciałem do końca życia żyć w kłamstwie mojej babci, stara wilczyca myślała że to jest dla mnie najlepsze wyjście. W tym czasie władzę w plemieniach pełniła właśnie ona, jako matka mojej matki miała takie prawo, ja nie byłem na to przygotowany. Nie mogłem siedzieć w miejscy i patrzeć jak wszyscy umierają za plemię, musiałem obalić Chiyo. Wszedłem do Tipi gdzie moja babka siedziała nad swoimi lalkami.
-Wiedziałam że przyjdziesz, Sasori- Odparła wpatrzona w marionetkę -Jesteś najwidoczniej gotowy.
-Przyszedłem cię obalić babciu, mam dość patrzenia na śmierć i ból.-Warknąłem na starą waderę. Nie miałem serca z nią walczyć, a tym bardziej zabić. Chciałem tylko zmusić ją do oddania mi władzy.
-Rozumiem cię- Odparła cicho patrząc na mnie troskliwym wzrokiem -Zbierz wszystkich z plemienia- Wydała polecenie wstając z miejsca.
Spełniłem wolę mojej babki. Dwa plemienia zebrały się przy skale narad. Panowało zamieszanie, słyszałem pełno rozmów, pytań i oskarżeń. Nie będzie mi łatwo. Chiyo wyszła na skałę i głośno odchrząknęła.
-Drodzy rówieśnicy, mam ważne ogłoszenie co do mojej funkcji wodza. Jestem już na to za stara, mamy młodego wilka który jest synem poprzednich wodzów z plemienia. Nadeszła ta chwila kiedy on zajmie w tej chwili moje stanowisko. Od dziś, Sasori zwany Białym Skorpionem jest wodzem łączącym nasze plemiona!-Wykrzyczała lekko zanikającym głosem. W tej chwili wszedłem na głaz i spojrzałem na uradowane plemię. Szaleli z radości, pokładali we mnie nadzieje że ta wojna się zakończy, nie byłem pewny czy tego dokonam.
-A co z tobą, babciu?- Zapytałem
-Ja odejdę stąd, nie jestem tu już dłużej potrzebna- Odparła zdumiona i być może dumna ze mnie.
-Nie możesz- Przerwała mi
-Mam już swoje lata. Zostawiam ci moje marionetki, wiem że lubiłeś się nimi bawić. Ja odejdę do kanionu końca gdzie w spokoju dołączę do mojego pokolenia.
Nie wykrztusiłem już żadnego słowa. W głowie miałem mętlik myśli. Zostałem sam, bez rodziny a na głowie miałem całe dwa plemiona połączone w jedno. Bylem symbolem zjednoczenia.
Kiedy Chiyo zniknęła za horyzontem, wszedłem do nowego Tipi gdzie były wszystkie lalki wilczycy, było ich z 10 większych i paręnaście mniejszych. Należały tera do mnie. Czułem presje, jak to ten czas szybko zleciał.
Po pół roku, kiedy wybiły mi na karku 3 lata, byłem już doświadczony, nie tylko w byciu Wodzem, ale i moja pasja się rozwinęła. Nie było żadnej wojny od czasu kiedy przejąłem tą funkcję.
Wilki mnie szanują, choć troszkę się mnie obawiają. Dlaczego? To ja nie wiem.
Oto moja krótka historia.
-Wiedziałam że przyjdziesz, Sasori- Odparła wpatrzona w marionetkę -Jesteś najwidoczniej gotowy.
-Przyszedłem cię obalić babciu, mam dość patrzenia na śmierć i ból.-Warknąłem na starą waderę. Nie miałem serca z nią walczyć, a tym bardziej zabić. Chciałem tylko zmusić ją do oddania mi władzy.
-Rozumiem cię- Odparła cicho patrząc na mnie troskliwym wzrokiem -Zbierz wszystkich z plemienia- Wydała polecenie wstając z miejsca.
Spełniłem wolę mojej babki. Dwa plemienia zebrały się przy skale narad. Panowało zamieszanie, słyszałem pełno rozmów, pytań i oskarżeń. Nie będzie mi łatwo. Chiyo wyszła na skałę i głośno odchrząknęła.
-Drodzy rówieśnicy, mam ważne ogłoszenie co do mojej funkcji wodza. Jestem już na to za stara, mamy młodego wilka który jest synem poprzednich wodzów z plemienia. Nadeszła ta chwila kiedy on zajmie w tej chwili moje stanowisko. Od dziś, Sasori zwany Białym Skorpionem jest wodzem łączącym nasze plemiona!-Wykrzyczała lekko zanikającym głosem. W tej chwili wszedłem na głaz i spojrzałem na uradowane plemię. Szaleli z radości, pokładali we mnie nadzieje że ta wojna się zakończy, nie byłem pewny czy tego dokonam.
-A co z tobą, babciu?- Zapytałem
-Ja odejdę stąd, nie jestem tu już dłużej potrzebna- Odparła zdumiona i być może dumna ze mnie.
-Nie możesz- Przerwała mi
-Mam już swoje lata. Zostawiam ci moje marionetki, wiem że lubiłeś się nimi bawić. Ja odejdę do kanionu końca gdzie w spokoju dołączę do mojego pokolenia.
Nie wykrztusiłem już żadnego słowa. W głowie miałem mętlik myśli. Zostałem sam, bez rodziny a na głowie miałem całe dwa plemiona połączone w jedno. Bylem symbolem zjednoczenia.
Kiedy Chiyo zniknęła za horyzontem, wszedłem do nowego Tipi gdzie były wszystkie lalki wilczycy, było ich z 10 większych i paręnaście mniejszych. Należały tera do mnie. Czułem presje, jak to ten czas szybko zleciał.
Po pół roku, kiedy wybiły mi na karku 3 lata, byłem już doświadczony, nie tylko w byciu Wodzem, ale i moja pasja się rozwinęła. Nie było żadnej wojny od czasu kiedy przejąłem tą funkcję.
Wilki mnie szanują, choć troszkę się mnie obawiają. Dlaczego? To ja nie wiem.
Oto moja krótka historia.
Od Roksany
-Zimny Poranek- zasmiałam się w sumie taki był..
Jako wódz postanowiłam rozejrzeć się trochę może coś upolować?Pobiegłam do lasu i zaczęłam się czaić na ptaki. Złapałam wrone? Tak to była wrona . Zaczęłam delikatnie wyrywać skrzydła, gdy nagle z ptaka powstał wilk. I to nie byle jaki.
-Co ty wyczyniasz?!-zapytał
-Oj myślałam, że ..
-Nie wiesz kim jestem!
W tej chwili spojrzałam z powaga na dobrze zbudowanego samca, który wyglądał jak wódz jakiegoś plemienia.Zastanowiłam się przez chwile i rzekłam:
-Ty też nie wiesz kim jestem -chrząknęłam odgarniając włosy
-Pff jakąś służką? - odpowiedział
W tej chwili z kłami i pazurami rzuciłam się na basiora. Siedząc mu na brzuchu powiedziałam
-Jestem wielkim Wodzem Plemienia Dakotów, odpowiedz co robisz na mojej ziemi ..jako Ptak?!
< Nirrith? >
Przeprowadzka
Dakota i Aisha zmieniają plemię ze względu na Aurę. Teraz mieszkają i Sauków i Lisów.
~Wódz Sasori
sobota, 12 kwietnia 2014
Subskrybuj:
Posty (Atom)