Wpatrywałam się za zdumieniem w bijące blaskiem niebo. Kochałam to robić. Wtedy zawsze gdzieś odpływałam w świat marzeń... Zawsze sobie wyobrażałam że mogę latać hen wysoko nad ziemią, że mogę się lepiej przypatrzeć temu dziwnemu ale pięknemu zjawiskowi... Niekiedy też marzyłam że wcale nie było głodu... że moi rodzice nie pozbyli się mnie z nienawiści tylko że po prostu nie mogli mną się opiekować. Westchnęłam ciężko...
-Coś się stało...?-zapytał basior
-Nie, nic... -powiedziałam beztroskim tonem-Powinnyśmy już wracać...
-Tak... Chyba masz rację...-wstaliśmy i ruszyliśmy w drogę powrotną. Kiedy Sasori rozprostował skrzydła wypadło mu spod nich mała marionetka. Wzięłam ją w łapę i zapytałam:
-Po co to wziąłeś...?
(Sasori?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz