Słońce wychyliło się zza horyzontu. Zaczął się kolejny dzień w plemieniu. Niektórzy już wstali, a niektórzy jeszcze smacznie spali. Trzeba było się przygotować na polowanie, łowcy pewnie już są na nogach, gotowi do wyruszenia na łowy. Wstałem i przeciągnąłem się po czym wyszedłem na rażące słońce poranka. Ruszyłem mozolnie do miejsca spotkania, nie spieszyłem się, miałem jeszcze trochę czasu. Kiedy dotarłem na miejsce nie było jeszcze nikogo, czyżby zaspali? Usiadłem i czekałem. Po 15 min nikt nie przybył, było to dziwne. Zawsze byli punktualnie, mieli u mnie za to dużego plusa. Lekko zawiedziony wstałem i poszedłem do Tipi dowódcy polowań, nie zastałem go tam. Czyżby ruszyli przede mną? Zastanawiałem się przez całą drogę. W końcu postanowiłem że pójdę sam.
Szedłem tak przez prerię oglądając się dookoła, anie żywej duszy. Jedynie co żyło to muszki które latały koło mojego ucha. W końcu coś się poruszyło przy kępce zielonej trawy. Był to zając.
Ukucnąłem i schowałem skrzydła, tak aby mnie nie spowolniał. W głowie odliczałem sobie <5...4...3...2...1!>
I Ruszyłem na zdobycz. Kiedy byłem już jakieś 10 metrów od ofiary, minąłem jakąś wilczycę, zatrzymałem się pozwalając zwierzakowi uciec.
-Kim jesteś?- Zapytała
-Zależy od tego kim ty jesteś- Powiedziałem z poważną miną
-Aisha- Odparła nieśmiało
-Sasori.- Przedstawiłem się -Pierwszy raz cię widzę, nie jesteś stąd prawda?
-Tak. Wędruje już trochę czasu- Powiedziała wpatrzona we mnie.
-Tak się składa że to jest teren plemienia Sauków i Lisów.- Powiedziałem łagodnym głosem
-Nie wie- W tej chwili przerwałem jej
-A ja jestem ich wodzem.
Wadera umilkła, nie wiedziałem czy zaniemówiła czy się przestraszyła.
-Jak chcesz możesz u nas zamieszkać. Zaproponowałem z uśmieszkiem
<Aishy?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz