niedziela, 13 kwietnia 2014

Od Sasori'ego "Przejęcie władzy"

Miałem dwa i pół roku kiedy w końcu domyśliłem się że moi rodzice tak naprawdę nie żyją. Nie byłem na to przygotowany, lecz nie chciałem do końca życia żyć w kłamstwie mojej babci, stara wilczyca myślała że to jest dla mnie najlepsze wyjście. W tym czasie władzę w plemieniach pełniła właśnie ona, jako matka mojej matki miała takie prawo, ja nie byłem na to przygotowany. Nie mogłem siedzieć w miejscy i patrzeć jak wszyscy umierają za plemię, musiałem obalić Chiyo. Wszedłem do Tipi gdzie moja babka siedziała nad swoimi lalkami.
-Wiedziałam że przyjdziesz, Sasori- Odparła wpatrzona w marionetkę -Jesteś najwidoczniej gotowy.
-Przyszedłem cię obalić babciu, mam dość patrzenia na śmierć i ból.-Warknąłem na starą waderę. Nie miałem serca z nią walczyć, a tym bardziej zabić. Chciałem tylko zmusić ją do oddania mi władzy.
-Rozumiem cię- Odparła cicho patrząc na mnie troskliwym wzrokiem -Zbierz wszystkich z plemienia- Wydała polecenie wstając z miejsca.
Spełniłem wolę mojej babki. Dwa plemienia zebrały się przy skale narad. Panowało zamieszanie, słyszałem pełno rozmów, pytań i oskarżeń. Nie będzie mi łatwo. Chiyo wyszła na skałę i głośno odchrząknęła.
-Drodzy rówieśnicy, mam ważne ogłoszenie co do mojej funkcji wodza. Jestem już na to za stara, mamy młodego wilka który jest synem poprzednich wodzów z plemienia. Nadeszła ta chwila kiedy on zajmie w tej chwili moje stanowisko. Od dziś, Sasori zwany Białym Skorpionem jest wodzem łączącym nasze plemiona!-Wykrzyczała lekko zanikającym głosem. W tej chwili wszedłem na głaz i spojrzałem na uradowane plemię. Szaleli z radości, pokładali we mnie nadzieje że ta wojna się zakończy, nie byłem pewny czy tego dokonam.
-A co z tobą, babciu?- Zapytałem
-Ja odejdę stąd,  nie jestem tu już dłużej potrzebna- Odparła zdumiona i być może dumna ze mnie.
-Nie możesz- Przerwała mi
-Mam już swoje lata. Zostawiam ci moje marionetki, wiem że lubiłeś się nimi bawić. Ja odejdę do kanionu końca gdzie w spokoju dołączę do mojego pokolenia.
Nie wykrztusiłem już żadnego słowa. W głowie miałem mętlik myśli. Zostałem sam, bez rodziny a na głowie miałem całe dwa plemiona połączone w jedno. Bylem symbolem zjednoczenia.
Kiedy Chiyo zniknęła za horyzontem, wszedłem do nowego Tipi gdzie były wszystkie lalki wilczycy, było ich z 10 większych i paręnaście mniejszych. Należały tera do mnie. Czułem presje, jak to ten czas szybko zleciał.
Po pół roku, kiedy wybiły mi na karku 3 lata, byłem już doświadczony, nie tylko w byciu Wodzem, ale i moja pasja się rozwinęła. Nie było żadnej wojny od czasu kiedy przejąłem tą funkcję.
Wilki mnie szanują, choć troszkę się mnie obawiają. Dlaczego? To ja nie wiem.
Oto moja krótka historia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz