Popołudniowe słońce świeciło nad terenami mojego plemienia. Dla odmiany mogło by coś popadać, wszystko wyschło na wiór. Zwierzyna wycofała się na północ, tam jest żyźniejsza trawa, jest źle.
Spragniony i głodny siedziałem na skale, gdzie miałem widok na całe plemię i oddalone tereny łowieckie.
Było mi gorąco, siedziałem cały poranek na tym skwierczącym słońcu. Miałem dość.
Rozjarzałem się jeszcze raz po terenie łowieckim i zobaczyłem dziwną sylwetkę. Pomyślałem że mam halucynacje, lecz obiekt zbliżał się w storę wioski. Nie zawołałem straży, gdybym jednak miał zwidy wyszedł bym na kretyna. Zszedłem lekko zachwiany ze skały i stanąłem na przeciw dziwnej sylwetki która zbliżała się w moją stronę. W końcu zbliżyła się na tyle bym mógł rozpoznać kto to, czy to zwidy czy jawa.
-Kim jesteś i czego tu szukasz!- Krzyknąłem rozkładając szydła by wydawać się większy.
Tajemniczą sylwetką była szara wadera z długimi włosami i czerwonym wisiorkiem na szyi.
-Jeszcze raz pytam. Kim jesteś i czego tu szukasz!- Krzyknąłem ponownie tym razem uzyskałem odpowiedź.
-Jesteś wodzem tutejszego plemienia prawda?
-Tak- Uspokoiłem się nieco.
<Roksana?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz